Jak co roku wiosna budzi we mnie entuzjazm porządkowy.
Zimowe buty poddane przeglądowi, czyszczeniu i pakowaniu, lądują w swoich zimowych pudełkach. Coś z nostalgią ląduje w koszu. Zajechane, ulubione i eksploatowane przez kilka sezonów szare kozaczki. Już nie przetrzymają kolejnej zimy.
Puchowe kurtki i ciepłe palta, spakowane na wyprawę do pralni. Zregenerowane, odświeżone, poczekają do kolejnej zimy.
Swetry nadal w użyciu, bo wiosna ma swoje kaprysy.
Powoli zaczynam się dokopywać do tych bardziej wiosennych zestawów.
Chwile grozy towarzysza przymierzaniu tych bardziej dopasowanych egzemplarzy, ale dramatu nie ma.
Ale szafa to pikuś.
Za chwilę ogarnie mnie porządkowe szaleństwo.
Znów przybyło rzeczy. Jakoś tak dziwnie rozmnożyły się, w cieple i skrytości zimowych wieczorów. A wiosna lubi przestrzeń, Otwarte i czyste okna. Białe firanki. Wiosna nie przepada za gratami.
Woli świeże kwiaty w wazonie.
Lubię wiosnę, więc staram się zrobić jej przyjemność.
Szuflada za szufladą, wyjmuję, przebieram, porządkuję, składam. I wyrzucam. I wyrzucam. I wyrzucam.
Inaczej się nie da.
Inaczej będzie to tylko przekładanie z miejsca na miejsce.
Czasem w tym rozpędzie pozbędę się czegoś zbyt pochopnie, traktuję to jednak jak ryzyko wkalkulowane w proces.
Nie trzymam się żadnej ideologii porządkowej. Każdego sezonu robię to inaczej. Inaczej umarłabym z nudów.
Tej wiosny na pierwszy ogień pójdzie biblioteka, Chaos to mało powiedziane. Wkradło się tam raczej istne pandemonium. Tylko, że tutaj nie wchodzi w grę wyrzucanie. Musze skorzystać z logistycznego kunsztu i poprzestać na przestawianiu. Bo książki, to jedyny gatunek, który ma prawo rozmnażać się bezkarnie.
Bibeloty, gadżety, koszyczki i kamyczki….. do widzenia.
Zostaną wyselekcjonowane po raz kolejny pamiątki z podróży, by zwyczajnie zrobić miejsce na kolejne.
Tak więc, uzbrojona w fartuszek, spraje, ściereczki, odkurzacz i wory na śmieci, ruszam w świat przedwiosennych jeszcze porządków.
Może uda mi się zaskoczyć wiosnę?
Komentarze