Motyl nie może stać się na powrót gąsienicą. Żeby nie wiem jak się starał. Jeśli raz zaznał przestrzeni, wolności i skrzydeł, powrót do pełzania nie jest możliwy.
Myślę sobie, że mamy wiele z tego motylego syndromu.
Kiedy raz spróbujemy dobrej kawy, zaparzonej perfekcyjnie i podanej z wszelkimi wymogami estetyki, sypana plujko- żwirówka nie przejdzie nam przez gardło.
Kiedy zaczniemy podróżować, poznawać świat dalej i szerzej, oglądanie go z poziomu kanapy i 28cali, przestaje być zabawne.
Kiedy zaczniemy uprawiać sport, pływać, biegać czy tańczyć, bierne spędzanie wolnego czasu nie wchodzi w grę.
Kiedy znajdziemy prawdziwych przyjaciół, wiernych, lojalnych, zakręconych w tę samą stronę, to nie będziemy wchodzić w byle jakie relacje.
Kiedy poznamy dobre książki, naszych ulubionych autorów, piszących w bliskich sercu klimatach, nie sięgniemy w własnej woli po brukowce.
Kiedy zaznamy wolności wyboru, szlachetności i świadomości w ich podejmowaniu, nie zechcemy tego prawa stracić.
Bycie gąsienicą ma swoje przywileje. Poznajemy świat poziomo, spokojnie, powoli. Nikt nie będzie chciał złapać nas w siatkę, nie powalamy urodą i wciąż mamy w sobie potencjał.
Do czasu, kiedy poczujemy potrzebę zmiany.
Głębokiej transformacji, w ciszy, ciemności, medytacji. W odcięciu od świata i rozpraszających bodźców, podejmujemy decyzję kim chcemy się stać. Zamykamy się w kokonie. Bezpiecznie. Wewnętrzne procesy zmieniają ciało, umysł. Budują nowe wartości, nowe skrzydła.
Czasem poczucie bezpieczeństwa zatrzymuje nas w tych procesach na długo. Kokon jest bezpieczny, a na zewnątrz świat. Jeszcze nie wiemy jaki, ale z pewnością inny niż ten który znała gąsienica.
Przychodzi jednak moment, kiedy zapasy się wyczerpią, robi się ciasno i niewygodnie.
Kokon pęka, a my wychylamy czułki, wysuwamy pomięte jeszcze i słabe skrzydełka. Na zewnątrz może być słońce, lub wiatr. Mogą czaić się ptaki. Ale jeśli mamy szczęście, skrzydła poniosą nas na pełną kwiatów łąkę. Tam gdzie przestrzeń, kolory i zapachy. Wiatr pozwala szybować pośród innych, podobnie skrzydlatych istnień.
Stajemy się nową wartością w świecie. Ruszamy by poznawać go z góry, z boku, czasem z dołu, ciesząc się nowymi skrzydłami, nowymi możliwościami.
Gdyby ktoś zapytał motyla, czy chciałby być znów gąsienicą, jak myślicie?
Chciałby wrócić do pełzania, gdy poznał co to lot?
Gdy pomimo trudności, bólu metamorfozy, stał się kimś nowym?
Nie nazwałaby się motylem, moja próżność jeszcze tego nie sięga, ale mam za sobą kilka przemian.
O jednych zdecydowałam sama, inne wymusiły okoliczności. Nigdy ich nie żałowałam, bo wznosiły mnie na kolejny poziom rzeczywistości. Pokazywały nowe możliwości i świat z zupełnie nowej perspektywy. Latam, ale kiedy chcę mogę wracać na ziemię. Do źródeł, do podstaw, by nie zapomnieć, że świat gąsienicy był wstępem. Podstawą, bym mogła być dziś tym kim jestem.
Dziękuję ci gąsienico.
Komentarze