Lubię ludzi. Nie tylko w poniedziałki, ale w pozostałe dni tygodnia również. Lubię słuchać ich opowieści. O smutkach, kłopotach w domu, pracy, związku. Bardziej lubię te wesołe historie, romantyczne, przygodowe.
Nie jestem wścibska, nie ciągnę za język. Jestem dyskretna, stąd ufność by otwierać przede mną serce. Kolejka opowiadaczy bywa długa.
I słucham, czasem krótko, czasami zaś bardzo długo.
Nie proszona nie udzielam rad. Choć język swędzi. Żołądek się ściska, a do gardła pchają gotowe rozwiązania cudzych problemów.
Tak bym chciała Mondralińską spuścić ze smyczy. Bo ona wie najlepiej co komu zrobi dobrze. Moja Mądralińska przecież wszystkie rozumy pozjadała i jeszcze zostało miejsce na dokładkę.
Ma problem na każde rozwiązanie. Potrafi lepiej ugotować rosół, przyszyć guzik, wytresować psa, kota, dziecko, męża i teściową. Ma najpiękniejszy ogród, czyta najmądrzejsze książki. Lepiej prowadzi dom, samochód, firmę. Sama też lepiej się prowadzi.
Ale wiem, że to dzika bestia. Trzymam ją w klatce pod napięciem, zawieszonej nad przepaścią. Oswajam, uczę medytować, zaklejam metaforyczną gębę srebrną amerykańską taśmą.
Bo nikt nie potrzebuje niechcianych porad.
Czasami jednak otwieram srebrnym kluczykiem klatkę i wyprowadzam Mądralińską na spacer. Ostrożnie pozwalam włączyć się do rozmowy. Musi najpierw wysłuchać. Wysłuchać z empatią i zrozumieniem. Z uwagą i szacunkiem dla cudzego życia, temperamentu, filozofii. Bez czekania na dłuższy oddech rozmówcy, by wepchnąć w lukę swoje trzy grosze.
Uczę ją, że rozmowa, to przede wszystkim zaangażowanie w rozmówcę, a nie czekanie na swoją kolej kłapania dziobem.
Mądralińska jest pojętna. Nie wiem nawet czy nie za bardzo. Czasami zatraca się w słowach płynących z innych ust. I próbuje odgadnąć : pytasz mnie o zdanie, a może wystarczy jak wysłucham?
Nie ja jedna hoduję w trzewiach Mądralińską. Często słyszę jak przejmuje kontrolę nad nosicielem. Urządza znajomym salon, sąsiadce ustawia do pionu męża, siostrze wychowuje bliźniaki ( choć sama nie ogarnia nawet chomika w klatce). Mądralińska nieokiełznana ma misję czynienie świata lepszym.
Oczywiście nie własnego świata, bo tam chaos i pożoga. Tam się nie zapuszcza. Łatwiej ustawiać ławeczki na cudzym podwórku. Bez odpowiedzialności i konsekwencji. Bierzesz od Mądralińskiej radę na własne ryzyko.
Tak więc lubię słuchać, dając swój czas i uwagę, zamiast wątpliwej skuteczności porady.
Wysłuchać. Tylko, lub aż tyle.
Komentarze