Mózg to tajemnicza istota. Tak, istota zupełnie od nas niezależna. Nie kontrolujemy własnych myśli. Dajemy się ponieść czarnowidztwu, nostalgii czy depresji.
Mamy w sobie symbionta, który rządzi się swoimi prawami. I rządzi nami. Nie zawsze ku pożytkowi.
Skąd biorą się myśli? Wpadają do głowy z wewnątrz. Generuje je nasz umysł i niekiedy bywamy zaskoczeni tym , co kiełkuje i wyrasta w głowie. Nikt nie wkłada ich nam do środka. One w tym środku się pojawiają i żyją własnym bujnym życiem.
A my budzimy się rano i słyszymy w głowie- o rany, znowu poniedziałek, znowu pada, znowu do pracy, tramwajem/autobusem/samochodem/rowerem.
Na śniadanie taka owsianka, szara, smutna. Zakładamy płaszcz, wybrany przez mózg, buty nijaki. A przecież emocje wolały ten niebieski bez kaptura. Mózg wybrał, bo on tu rządzi. Bo gdzieś w nim, głęboko skrywany istnieje kod. Do ustawicznego dołowania nosiciela. Bo mózg podobno w środku szary, to niech nosiciel się dopasuje.
Więc wypycha na pierwszy plan myśli, które choć nasze, to nie nasze.
Symbiont pilnuje przetrwania. Nosiciel musi przeżyć. Musi nakarmić ciało, musi wprowadzić dane ułatwiające funkcjonowanie w społecznym matrixie. Musi iść do pracy, bo praca daje byt. A symbiont lubi być.
Może nie koniecznie żyć. Wystarczy mu bycie. Czasami skubańca wyłączamy, kiedy się zakochamy, kiedy wkurwimy, kiedy marzymy. Ale on domaga się swojej porcji szarości i podszeptuje, że nie damy rady, po co? Nie warto. Miłość zła, marzenia nierealne…. I takie inne pierdoły.
Hodujemy więc pasożyta, który w założeniu miał być na naszych usługach, a staliśmy się jego podwładnymi.
Podsłuchuję czasem co mi podpowiada. Czyim głosem zniechęca. Może to nauczyciel powiedział w piątej klasie, że w matematyce to orłem nie będę. To jego słowa wredny mózg wpycha w świadomość, kiedy sumowanie metrowych słupków liczb znów się nie zgadza.
Nie gap się w lustro mówi, kiedy przed wyjściem cieszę się z ładnej fryzury, wyglądu. Niezła babka ze mnie myślę, a lustro odpowiada- stara, gruba, próżna. Kto, coś tam o lustrach? Chyba babcia.
Wredny symbiont z odpalonym non stop dyktafonem czeka, by osadzić mnie na powrót w szarości z przekonaniem, że to moja decyzja. Moje myśli i moje poczucie władzy na życiem.
Figę prawda. To on wybiera. To on decyduje.
I choć toczę batalie o wolność myśli, słowa i przekonania, to mózg jako istota wroga i niezależna, dokonuje nieustannych sabotaży.
Jednak nie ustaję w walce. Wyłączam go medytując. Wyłącza się sam już po piątym przebiegniętym kilometrze. Nie przebija się w przyjaźniach. Nie dochodzi do głosu w kinie, kiedy płaczę na kreskówkach, wzruszona losem wymyślonych bohaterów. Żeby nie wiadomo jak przekonywał, że to co na ekranie to nieprawda, wzruszam się prawdziwie.
Mam swoje przyczółki niezależności. Bronię ich, a kiedy uśpię czujność szarej eminencji, sięgam po kolejne metry wolności.
I mam taki skryty, podstępny plan, zdobycia władzy nam mózgiem.
( w tym miejscu brzmi złowieszczy chichot)
I zobaczymy kto będzie górą!
Komentarze