
Czasem lubię się zbuntować. Tak z przekory, zgodnie z zasadą, że zasady trzeba łamać. Przekraczać zakazane granice, choćby tylko jednym palcem u stopy.
Choćby tylko odrobinę wychylając głowę. Bo a nóż, tam, na tym zakazanym terytorium, jest coś, co zmieni mój obraz świata. Co (zgodnie z całym zestawem teorii spiskowych) ujawni mi prawdę. Jakąkolwiek. Nie mam doprecyzowane, o jaką prawdę mi chodzi.
Ciekawość, to element ludzkiej natury. To para do machiny pchającej postęp. Rozwój.
Poczucie winy blednie więc, wobec całokształtu.
Są tacy, co mówią, że bezpieczniej jest wiedzieć mniej.
No ja akurat się nie zgodzę. ( Zasadniczo chodzi o to, że pewna wiedza jest rozwijająca, inna, ta związana z pchaniem nosa w cudze sprawy, jest tą niedobrą wiedzą.)
Pchana dopaminą, która wciąż oczekuje nowego, nowych informacji, podroży, emocji.
Kupuję nałogowo kolejne książki, czytam o nowych teoriach naukowych, badaniach, które swoją innowacyjnością przekraczają granice tego co znane. ( Tego co ja znałam i wiedziałam do tej pory.)
Gdyby nie pęd do buntu przeciwko ograniczeniom natury ludzkiej, tradycji, temu co znane, może dalej siedzielibyśmy w jaskiniach, pocierając patyk o patyk, by wykrzesać iskrę.
Nie dokonalibyśmy eksploracji „zamorskich krain”, morskich głębin, przestworzy, wnętrza ludzkiego ciała i umysłu.
A więc chwała buntownikom, palonym na stosach, zmuszanych do „odszczekiwania” obrazoburczych kiedyś, a dziś oczywistych prawd.
To co kiedyś było magią, dziś jest fizyką.
Czary demaskuje medycyna, chemia i inne nauki.
Wymysły pisarzy fantastyki, pomysły działających na krawędzi oficjalnej nauki badaczy, za jakiś czas okażą się oczywistością.
Ja się buntuję w mikroskali. Noszę dwie różne skarpetki, kolczyki nie do pary i zaczynam posiłek od kawy i deseru. Noszę spodnie, za co kiedyś stałabym się ofiarą inkwizycji.
Piję ziółka zamiast „zamorskiej” herbaty.
( Przeciwko kawie się nie buntuję. Ot taka wybiórczość.)
I z zapartym tchem śledzę nowe, trzymając kciuki za prawdziwych buntowników. Oni zmienią świat.
W głębi serca mam nadzieję, że ten nowy będzie piękny, zdrowy, szlachetny, tolerancyjny. Ekologicznie naturalny.
Zwycięży natura, a nie roboty. Ekologia, nie kominy.
Człowiek a nie system.
Wystawiam więc duży palec u stopy, poza normę i granicę.
I jak nikt mi go nie przytnie, to przelezę całym człowiekiem i zostanę po drugiej stronie.
Chwała buntownikom.
Komentarze