Chcesz malować, zacznij śpiewać

Proces twórczy rządzi się swoimi prawami. Ja nazwałabym to raczej bezprawiem, bo im mniej zasad i ograniczeń, tym więcej pola do popisu dla podświadomości. A właśnie tam zachodzą procesy twórcze.

Kreatywność mamy wpisaną w naturę. Możemy uczyć się rzemiosła, zasad perspektywy, mieszania farb, równowagi i balansu w obrazie, jednak o wartości dzieła decyduje twórcze JA. To właśnie, ono sprawia, że nasze dzieło ma unikalny charakter.

Nie ma dwóch identycznych obrazów, tak jak dwóch tak samo smakujących zup pomidorowych. Mogą co najwyżej wykazywać jakieś podobieństwo. Tworzenie według określonej „szkoły”, to jak konstruowanie parasola. Drut, płótno, rączka, linia, struktura, światłocień, werniks.

Fachowcy od sztuki są w stanie rozpoznać czyim uczniem jest młody adept. W sposób zupełnie nieświadomy, a być może z podziwu dla nauczyciela, powiela charakterystyczną manierę, mózg obserwuje i prowadzi rękę, wyciska z tuby takie a nie inne kolory.

Kiedy zaczynałam malować, kupiłam sobie przewodnik. Bardzo ładny kolorowy, w sztywnych okładeczkach i do niczego nie przydatny. Bo nawet jak zaczynałam główkować, zgodnie z instrukcją coś tam wymyślać  , to im dłużej mazałam farbami, tym bardzie pomysł wydawał mi się wtórny. Czułam, że to już było. Może nie u mnie, ale gdzieś, kiedyś u kogoś, z pewnością. Umykała przyjemność całej zabawy. Odzwierciedlanie rzeczywistości w fotograficzny sposób nie jest dla mnie.

Świat jaki jest każdy widzi. I każdy widzi go inaczej.

Mój świat jednego dnia jest chlustem czerwienie i czerni na białe płótno, innego stanowi plątaninę linii, drapanych odwrotną stroną pędzla. Cieszę się, że mogę w ten sposób. Nikt mnie nie pilnuje, nie narzuca konwencji, nie ogranicza formatem.

W sztuce można wszystko. Kiedy nie upieramy się z niej żyć, bo wtedy zasady wkraczają.

Malowanie jest dla mnie, takim specjalistycznym treningiem kreatywności. Nieustannym wymyślaniem narzędzi twórczych. To może być patyk, łyżka, piórko czy pęk trawy. Pędzel zrobiony z gąbki, gumy, kawałka kory, czy skórki z buraczka. O paluchach nie wspomnę bo z nimi jest największa frajda.

Malowanie to wolność. Wybieram płótno, jego wielkość i kształt. Decyduję o kolorach, kształtach. Mogę wychodzić za linie, nakładać kolejne warstwy. Tworzyć dzieło w kwadrans, lub cyzelować tygodniami. Za każdym razem podejmuje własne decyzje. To iskra wolności, i kiedy się ją raz poczuje, chce się więcej. Tworzyć więcej, nie tylko obrazów zamykanych w ramy.

Tworzyć życie. Życie jest sztuką i nie mam co do tego wątpliwości.
Jeśli chcesz żyć, zacznij malować.

Jakiś problem? To spróbuj rady Picassa.
„Aby zacząć malować, musisz zamknąć oczy i zacząć śpiewać”

A do śpiewania wrócimy w swoim czasie.

 

Komentarze