Skąd się wzięła potrzeba ukrywania?
Pytanie tak oczywiste, jak ewolucja.
Dzikie zwierzęta, wrogie plemiona, nieprzyjazna aura. Przed tym wszystkim nauczyliśmy się skrywać. Budować fosy i stawiać palisady.
Gdyby się dało, to wciąż byśmy je stawiali. Ostrzyli pale i zarybiali fosy piraniami, lub węgorzami elektrycznymi.
Sadzimy żywopłoty, stawiamy betonowe ogrodzenie, nieprzepuszczalne dla wścibskich oczu przechodniów.
Instalujemy przegrody, zagrody, zasłony, osłony… Wszystko to, co sprawi, że będziemy niewidoczni.
Opalając się na trawie, pijąc piwo, kawę, wodę. Czytając książkę, pieląc ogródek, czytając gazetę na balkonie.
Każdy ( przepraszam za uogólnienie) zadaszyłby osobistą kapsułę mieszkalną, by złowrogi cień nie padał na prywatny kawałek podłogi.
Atawistyczny terytorializm?
Przecież jesteśmy istotami społecznymi. Dobry sąsiad to skarb.
Jest od kogo pożyczyć soli, grabi, kawałek prądu. Ma kto zerknąć na nasze dobra podczas nieobecności.
A tymczasem?
Sąsiad staje się synonimem podglądacza, bez własnego życia i telewizora.
Tylko we własnych czterech ścianach stajemy się sobą. Zdejmujemy maski, buty, dziurawe skarpety.
Gorsety rzucamy w kąt, by rozłożyć się swobodnie na kanapie, w powyciąganym dresie.
Nie chcemy takiego siebie pokazać światu. Z fałdkami na biodrach, włoskami pod pachami.
Nie chcemy ujawnić prawdziwej twarzy. Bez makijażu, z pryszczem na czole, piegami.
Dlaczego?
Skąd poczucie, że to prawdziwe ja, nie jest super mega ciekawe.
Inne niż reszta świata. Zakręcone, dokręcone, lub odkręcone.
Potrzeba przynależności, typowa dla społeczności ludzkiej, wiąże się z koniecznością upodabniania się do grupy.
Ubierania się w to co uznane. Farbowania włosów na akceptowalne kolory, chodzenie w butach, czapce, kapeluszu. Z torebką. A więc upodabniamy się niczym kameleon. Wtapiamy w tło.
Im mniej spójne jest to z osobistym nurtem, tym większa potrzeba ukrycia prawdziwego JA za żywopłotem, roletami, przesłonami.
A przecież, dziś już nie grozi pręgierz za zbyt falbaniastą spódnicę. Za krótki rękaw, za buty, kokardy. Za upodobanie do czereśni, nietypowej muzyki, jogi, tańca i psów rasy mieszaniec środkowoeuropejski.
Nie trzeba ponosić konsekwencji, za chodzenie po domu bez biustonosza.
Nie ma mandatów za naczynia w zlewie, ukształtowane niczym futurystyczne dzieło sztuki.
Za drzemki na leżaczku pod grusza.
Za przyjmowanie gości w weekendy i w tygodniu.
Tak więc chowamy się w domu i ogrodzie.
Chowamy się w sobie, pod warstwą modnych, niewygodnych ciuchów grzebiąc duszę hipisa.
Tęskniąc za gotyckim makijażem.
Zapominając prawdę o sobie, lub ukrywając ją głęboko, za wysokim żywopłotem z kolcami.
Życie jest zbyt krótkie, by bawić się w kogoś innego.
Komentarze