Pierwsze spotkanie. cz5

Rozalia. Powiedziała na głos by przypomnieć sobie swoje imię. Zaskoczyło ją brzmienie własnego głosu.
Coś lub ktoś zbliżało się i czuła, że ładnie byłoby się przywitać.
Postać z lekka niewyraźna kroczyła powoli w jej kierunku. Dziewczyna nie czuła lęku.
Zahartowana ciągiem niespodzianek, gotowa była zmierzyć się ze wszystkim , cokolwiek napotka na swojej drodze.
I nie był to człowiek. Dobrze to, czy źle? Czy w tym szalonym świecie, można napotkać zwierzę z grubsza normalne.
Dwie postaci zbliżały się do siebie dążąc do nieuniknionego, a Rozalia z zapartym tchem, prawie na bezdechu, coraz wolniej stawiała przed sobą stopy. By wreszcie z ulgą wypuścić to co pełna napięcia nazbierała w płucach.
To co stawało naprzeciw niej było koniem. Znała konie. Lubiła konie. Czuła do nich ogromną sympatię. Potrafiła dosiadać wierzchowca odkąd jaka małą dziewczynkę, dziadek posadził ja na kasztanku, jaki pomagała w dziadkowym gospodarstwie.
Człowiek i koń stanęli twarzą w twarz. Co prawda człowiek musiał lekko zadrzeć głowę.
Cześć koniku powiedziała dziewczyna łagodnie.
Cześć człowieku odpowiedział koń, a Rozalia choć myślała, że nic jej w tej przygodzi nie zaskoczy, klapnęła pupą w piach, bo nogi poczuły się równie zaskoczone co ona i przestały działać.
Mniej szokujący wydał się kolor zwierzęcia, który dostrzegła dopiero z bliska. Konik był fioletowy. Mienił się różnymi kolorami, tej zaskakującej barwy. Ciemniejszy w okolicy kopyt, jaśniejszy na korpusie, a ogon i grzywa lśniły lawendowo. Prawie poczuła zapach lawendy.
W głowie miała mętlik, bo fioletowy koń w żaden sposób nie była w stanie znaleźć w głowie miejsca, do którego można byłoby go zaszufladkować. Potrzebna była nowa szufladka z napisem na froncie.Fioletowy Koń. Gadający Fioletowy Koń.
Zwierze patrzyło na nią z lekką ironią. Tak to odbierała. NIe odzywała się, w nadziei, że to co stoi przed nią to fatamorgana, zwid, iluzja. Wytwór odwodnionego organizmu.

Zamknęła oczy bo czuła w głowie lekkie wirowanie.
Odczekała dość długą chwilę i uchyliła delikatnie powieki. Przytłoczył ją fiolet.

O co tu chodzi, wymamrotała.
-Mam nadzieję, rzekła góra fioletu, że mi odpowiesz. Znalazłem się tu jakieś trzy dni temu. Idę i idę. Zupełnie to wszystko bez sensu.

Rozalia musiała wydłubać z podświadomości kolejne pokłady zrozumienia dla spraw dziwnych i zrozumieć, że mówi do niej zwierze.

-No dobrze, ja też idę od dwóch, może trzech dni. Straciłam rachubę. Mijam kolejne pokoje, otwieram kolejne drzwi prowadzące w coraz bardziej dziwne miejsca.
Czy tam skąd idziesz jest coś, ktoś, co pozwoliłoby zrozumieć to na się przydarzyło?I może u licha powiesz mi czemu jesteś „taki”?

-Jaki? Ogromne oczy lśniące ametystowym zdziwieniem patrzyły na nią. Z coraz większym ametystowym zdziwieniem.

-Fioletowy? Delikatnie i nieśmiało zasugerowała problem. Gadający? No w sensie że mówisz. Koń który mówi może być wytworem wyobraźni lub efektem zabaw genetyków. Wybacz, ale w moich oczach jesteś krzyżówką pola lawendy, wiaderka brokatu, puchatego kocyka i chińskiego gadającego czipa.

-Czy nie uważasz, że to ty jesteś dziwna? Kto to słyszał by chodzić na dwóch nogach? Jakże to nie wygodne. I te dziwne czapraki, które masz na sobie. I ten rudy ogon, który wyrasta Ci z głowy. A do tego potrafisz mowić. Z mojej perspektywy jesteś gorą sprzeczności i niewiarygodności. A tak za przeproszeniem, to nie jesteś zbyt piękna.

Rozalia zaniemówiła. I nie wiedziała czy czuć wstyd, czy złość, czy gniew. To, że w dajmy na to, w końskim świecie, nie była koniem, był powodem do potępienia. Do nazwania jej brzydką. I o co chodzi w tym ogonem na głowie. Jesteśmy inni. A on od razu że dziwna, brzydka i jeszcze coś tam.
Kiedy jednak zastanowiła się odrobinę dłużej, to wyszło na to, że zachowała się identycznie. Osądziła, skrytykowała. Nawet skonstruowała w głowie mentalną szufladkę, by móc w niej zmieścić fioletowego dziwoląga. W czym była lepsza. Może wręcz była gorsza.
Nie jestem gorsza. ( Coś w środku zbuntowało się stanowczo.) Jestem inna. On też nie jest gorszy. Jest inny. W moim świecie.
W świecie gadających koni, jest czymś absolutnie normalnym. Może tam wszystkie konie są fioletowe. A może każdy ma inny kolor. Inną grzywę i ogon. I są konie miłe i niesympatyczne, nudne i ciekawe. Romantyczne i ekscentryczne.
A ten którego spotkałam jest mądry?
W wielkim łbie mieści się wielki mózg.
Może będzie umiał wymyślić, jak wymiksować się z tej przygody. Jak ją zakończyć i wrócić do swojego domu i swojego świata.

Jednak czekało ją wielkie rozczarowanie.

Komentarze