Zagubiona na Podlasiu i odnalezione zaguby

Podlasie można odkrywać bez końca.  Sam fakt oglądania go o różnych porach roku, za każdym razem wprowadza w inny świat.

Tym razem, pomimo szarej, mroźnej zimowej aury, dotarłam do położonej w niezwykłym odludnym miejscu świątyni. Koterka to miejsce, gdzie po latach starań i pielgrzymek na początku dwudziestego wieku, wybudowano świątynię,

Cerkiew Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość”, odcina się żywym błękitem na tle otaczających polanę, bezlistnych drzew. Oglądałam zdjęcia wykonywane latem, w piękny słoneczny dzień. Absolutnie magiczne.

Kolejnym etapem tej krótkiej zimowej wycieczki była Grabarka.

Cerkiew Przemienienia Pańskiego, zwiedzałam w zimowe wczesne popołudnie. Na świętej Górze Grabarce, pośród niezliczonych wotywnych krzyży, panowała biała cisza. To słynne z uzdrawiającego źródła miejsce, przez kilka minut miałam tylko dla siebie.

Klasztor Prawosławny Św. Marty i Marii, roztacza wokół atmosferę zadumy i skupienia.

Las krzyży, od najmniejszych po rozmiary bardzo duże, ustawione w osobistych i grupowych intencjach.

I studnia z wodą o uzdrawiających właściwościach. Skosztowałam. Lodowata.

Zwiedzanie o tej porze roku ma swoje plusy i minusy. Minusem jest oczywiście zimno, czasem deszcz, śnieg czy szaruga. Plus to oczywiście brak tłumu pielgrzymów. Możliwość pogrążenie się w zadumie, bez tłoku i przepychanek. Warto pomarznąć dla tych spokojnych chwil.

Kusi mnie jednak powtórka latem.

I na koniec nie obyło się bez lokalnych smaków.

Miejscowe zaguby. Rolada z makaronowego ciasta wypełniona ziemniaczanym farszem. Pokrojona i obsmażona. Absolutny kulinarny hit wyprawy. Kusi by samemu spróbować przyrządzić. Obawiam się, że smakowałby mniej magicznie.

Komentarze