Spóźniłam się na samolot. Wróciłam do domu, żeby sprawdzić, czy czegoś nie zapomniałam, a w tym czasie autobus, który miał mnie zawieźć na lotnisko, odjechał.
A potem się obudziłam.
W głowie kołatała się piosenka ( czołówka z jakiegoś filmu dla młodzieży) … przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda…
Czy to sygnał, że już za długo siedzę w jednym miejscu?
Miejsca w których jeszcze nie byłam wysyłają podprogowe sygnały, że tęsknią i chcą mnie zobaczyć?
Jest tych miejsc trochę i jak tylko złapię trochę luzu, to wyskoczę choć na chwilę. W inne miejsce, nowy krajobraz.
Podróż dobrze robi na problemy.
Im dalej od nich, tym wydają się mniejsze.
Mam taki patent, kiedy się nad czymś głowie, to najpierw przy biurku, potem przy stole w kuchni. Potem wychodzę z domu i patrzę na sprawę, sama znajdując się w innym miejscu.
Pomaga.
Nie wiem czemu, ale fizyczna zmiana perspektywy, ułatwia zmianę sposobu patrzenia.
I chyba po to są mi potrzebne podróże.
Małe i duże.
By zostawić za sobą poplątane nici codziennych spraw. Komplikacje. Historie czekające na szczęśliwe zakończenie.
Podróże robią mi dobrze na wielu różnych płaszczyznach.
Poznawczo rozwijają umysł.
Fizycznie poprawiają kondycję.
Społecznie- nawiązuję nowe, ciekawe znajomości.
Inspirują kulinarnie, fotograficznie, estetycznie.
No nic, tylko pakuj plecak kobieto i w drogę.
A wrócisz „nie ta sama”.
Znużenie kwarantannowymi ograniczeniami dotyka wszystkich. Nie jestem w tym sama.
Dziś wybiorę się w podróż do kawiarni. Po raz pierwszy od ….. dawna. I może do parku.
I popatrzę sobie na świat. I posłucham pojawiających się myśli.
I pomyślę o jakiejś podróży. Nie samolotem, bo na ten się spóźniłam. Ale gdzieś bliżej.
A Ty, gdzie się wybierzesz?
Dziś? Jutro? W wakacje?
Może na bardzo długi spacer?
Czasami kilka godzin wystarczy, by poczuć, że była to wyprawa na koniec świata.
Komentarze