
Odkąd nauczyłam się czytać, nigdy nie byłam samotna.
W dzieciństwie rodzice często przeprowadzali się, a ja zmieniałam szkołę. Zanim zawarte nowo znajomości przerodziły się w przyjaźnie, trzeba było pakować manatki, książki, zabawki i odnajdować się w nowym miejscu, wśród nowych ludzi.
W którymś momencie instynkt samozachowawczy podpowiedział, że nie ma co angażować się w ludzi, koleżanki, zażyłe znajomości. Po co skoro i tak za moment będą nieaktualne.
Tak więc otoczyłam się książkowymi bohaterami, papierowymi przyjaciółmi, których mogłam zawsze zapakować w torbę i zabrać ze sobą.
Papierowi znajomi byli zawsze lojalni, uczyłam się od nich co dobre, co złe. Jak żyć dobrze, mądrze i jak się rozwijać.
Z czasem pokochałam książki podróżnicze i przygodowe.
I długo jeszcze zamykałam się w tym świecie. Wydawało mi się, że to wszystko czego mi do szczęścia potrzeba. Wygodny fotel, sterta książek, mocna lampa, kubek herbaty, kawałek ciasta. Tak mógłby wyglądać mój wymarzony świat. Kiedyś.
Przyszedł jednak moment, kiedy prawdziwy świat pokazał mi swoje zakamarki. Prawdziwe słońce pustyni i deszcz tropikalny. Zapachy piękne a czasami wręcz przeciwnie. Kwiaty jakie nigdy nie wyrosną w moim ogródku. Zwierzaki, duże, bardzo duże a czasami malutkie. Widoki bezkresne, lub zamknięte górskimi pasmami.
Świat pokazał mi też ludzi. Prawdziwych, niezwykłych, z których każdy jest jak książka, do której zagląda się co jakiś czas, by odkrywać wciąż coś nowego.
I zaczęłam żyć naprawdę. Pakować plecach, na weekend za miasto, na warsztaty, wypady z naturą w tle. Z czasem w paszporcie wypełniły się stronice. Numery telefonów wypełniły kalendarz. Na wspólnych zdjęciach nowe uśmiechnięte twarze.
I powroty z obrazami w głowie i opowieściami w duszy dla tych, którzy tak wybrali. Rolę słuchacza i oglądacza. Słuchają o moich przygodach z zapartym tchem i cieszą się moją radością. Ci najważniejsi przyjaciele.
Przyklejają na lodówkę kolejny przywieziony przeze mnie magnesik i pytają gdzie teraz. Jeszcze nie wiem. Gdzieś na pewno.
Teraz czas na relaks, oczywiście z książką. Bo choć żyję prawdziwym życiem, to na historie z papieru też mam czas.
Czytam, bo inaczej nie potrafię. W pociągu, w kolejce u lekarza, w chwilach oczekiwania w kawiarni, przy porannej kawie, przed snem. Wypełniam książkami wszystkie te chwile, które dają się wypełnić.
Nie zostawiam w życiu pustych miejsc. Ma być na maxa!!!
Komentarze