Wiecie, że lubię czytać, bo już się chwaliłam. I sięgam czasami po literaturę nie do końca odpowiednią do wieku, płci, wykształcenia czy poglądów ogólnych na świat. Podejmuję ryzyko straty czasu i pieniędzy, ale też ryzyko doznania zachwytu i euforii.
Otóż właśnie doznałam zachwytu. I doznaję go z każdą przeczytaną stroną książki. Któż zawinił? Elena Favilli i Francesca Cavallo, wydając książkę zatytułowaną ” Opowieści Na Dobranoc Dla Młodych Buntowniczek”, 100 Historii Niezwykłych Kobiet.
Każda strona to opowieść zaczynająca się od słów :”Była sobie dziewczynka…”. Z tych dziewczynek wyrosły kobiety niezwykłe. I jak to los często układa, musiały pokonać ogrom przeszkód, wykazać się hartem ducha, pasją, wytrwałością i wolą działania. Wiele postaci poznałam po raz pierwszy i chwała autorkom za to. Historia nie bywa łaskawa dla kobiet. Ich rola, choć często ogromna, bywa marginalizowana i nie ważne czy chodzi o naukę, sztukę, sport, polityką. Kobieta w pierwszej kolejności jest kobietą, potem może być pisarką, puzonistką, piratką, dziennikarką.
Kobiety stanowią o sobie od niewielu lat. W niektórych krajach nadal nie posiadają tego przywileju. W konserwatywnych rodzinnych tradycjach, kieruje się dziewczynki do zawodów uznawanych za kobiece. Często wbrew ich woli, predyspozycjom, czy talentowi tak jaskrawo świecącemu, że trzeba być ślepcem, by go nie zauważyć.
Ale są dziewczynki z pasją tak ogromną, że osiągają swoje cele. Jako kobiety dorosłe dokonują rzeczy wielkich. Sto kobiet, sto historii wzruszających, inspirujących i dających nadzieję na to, że z marzeń wystarczająco silnych rodzą się sukcesy, i dobro rozchodzące się w świecie jak kręgi na wodzie.
Nie umiałabym wybrać ulubionej bohaterki. Nie przy pierwszym czytaniu. No może poza Helen Keller, ale akurat ona jest moją osobistą inspiracją od dawna.
Z pośród wielu historii urzekła mnie jedna, zaczynająca się ciut inaczej. „Pewnego dnia przyszedł na świat chłopiec, któremu dano na imię Coy. Coy uwielbiał sukienki, błyszczące pantofelki i kolor różowy.” Dalej musicie przeczytać sami.
Autorki bardzo pięknie ułożyły kolejność opowiadań. Alfabetycznie, według nazwisk, by żadna z historii nie była traktowana jako mniej lub bardziej ważna. Każda opowieść ma też unikalną ilustrację, stworzoną przez inną artystkę. Miło czytać, pięknie oglądać.
W sumie mogłaby też powstać książka w której historie zaczynały by się od słów „był sobie chłopiec”, ale myślę, że takich książek jest sporo. Ta, choć dedykowana dziewczynkom, warta jest przeczytania również chłopcom. Tym buntownikom z natury, wojownikom i zdobywcom, by w miarę wcześnie odkryli, że dziewczynki to nie zawsze słabe, bezwolne istotki, ale równorzędne partnerki. I o ile ciekawiej jest odkrywać i tworzyć świat wspólnie.
Nie mam córki, nie mam też wnuczki, ale książkę zachowam. Nie pożyczę z obawy przed zaginięciem. I kiedy w moim otoczeniu pojawią się małe buntowniczki, będę czytać im historie o innych dziewczynkach, które zdecydowały, że ich marzenia są zbyt ważne, by nie poświęcić im swojego życia.
Komentarze