
Na polecanie wakacyjnej lektury trochę za późno. Co miało być przeczytane, już przeczytane. Od września wchodzimy w ambitniejszy repertuar. Jak przynajmniej tak mam. Ale rzutem na taśmę, jak ktoś lubi coś lekkiego, polecam Pokój Służącej.
Może nie jest „poruszająca a do utraty tchu” jak głosi reklama umieszczona tuż pod tytułem i z pewnością nie należy do lektury, którą „można czytać bez końca”, co też wydawcy umieścili na stronie głównej.
Bardzo sceptycznie podchodzę do takich rewelacji. Książki, które z zaskoczenia powalały mnie na kolana, nie miewały protektorów, i obietnic literackich orgazmów.
Są jednak lektury , które mają mieszać w głowie i takie przy których się odpoczywa. Pokój Służącej należy zdecydowanie do drugiej kategorii. Czyta się lekko, fabuła wciąga, postacie ciekawe, miejsce akcji egzotyczne. W sam raz na wakacje, lub w podróż. I żeby nie było zbyt płytko, historia opowiedziana przez Fionę Mitchel niesie w sobie ciut wiedzy, o ludziach i sprawach, może odległych, ale emocjach, moralności i etyce uniwersalnych.
Szacunek do ludzi, niezależnie od ich społecznej pozycji, czy narodowości zdaje się być sprawą bezdyskusyjną. Jednak nie zawsze tak jest. I to nie tylko w odległych miejscach czy innych kulturach.
Po przeczytaniu książki, mimo wieńczącego ją happy endu, pozostał niesmak, że choć historia zakończyła się dobrze, to w prawdziwym świecie tych pięknych i dobrych zakończeń jest niewiele.
Ludzie są dobrzy i źli, okrutni i empatyczni, mili i kłamliwi. Niezależnie od miejsca gdzie mieszkają, rasy, wyznania, wykonywanego zawodu.
Sympatyczny i dający nadzieję finał opowiedzianej w książce historii, chciałoby się przenieść w prawdziwy świat.
I może kiedyś nadejdzie dzień, kiedy prawdziwe historie będą miały prawdziwie dobre zakończenia.
Miłej lektury.
Komentarze