Brudne naczynia mogą poczekać…

Brudne naczynia mogą poczekać, życie niekoniecznie.

Taką bardzo inspirującą tabliczkę znalazłam w pewnej popularnej księgarni. Ten tekst przypomniał mi inną mądrość, że zlewu pełnego brudnych garów jeszcze nikt nie ukradł. I tu dochodzimy do kwestii priorytetów.

Mam znajomą, która nie czyta. Nie w sensie analfabetka, ale książek nie czyta. Tłumaczy to tym, że owszem, czytanie bardzo lubi. Tak bardzo, że jak już by zaczęła czytać, to nic by w domu nie zrobiła. Okien by nie umyła, mąż kolacji pod nos nie miał by podanej, dzieci nie dostały by cieplusich ciasteczek. Obrusy nie zostały by na sztywno wykrochmalone, okna wypucowane, ogródek wypielony. I tak bardzo lubi czytać, więc książki do ręki nie bierze.

Dla mnie to ściema. Kocha krochmalić i pichcić trzydniowe golonki. Oglądać seriale i przeglądać brukowce. Normalnie kocha!

Ktoś oglądał może taki brytyjski serial „Co ludzie powiedzą”? Siostra głównej bohaterki, niejaka Stokrotka wciąż czyta. Głównie romanse, historie o miłości pięknych bohaterów, do pięknych kobiet, nierzadko dziewic. Czyta w łóżku z mężem u boku, czyta na kanapie pojadając chipsy i zaszywa się w te niezwykłe światy. Ze ścian odłazi tapeta, z dziur w kanapie wychylają się romantycznie kłaki a w zlewie malowniczo piętrzą brudne gary. Stokrotka czyta bo lubi. Nie samą literaturę jako taką. Lubi ucieczki w świat wyobrażony, ale jakże piękny. Tam gdzie mężowi kudłaty brzuch nie wystaje spod dziurawego podkoszulka. Do romantycznych uniesień, pięknych pałaców, schludnych czystych wnętrz, porcelanowej zastawy zmywanej przez pomywaczki, lśniących sreber i kryształowych luster.

Jej świat jest tak bardzo odmienny od książkowego. Dzieli go przepaść nie do pokonania. Pewnie dlatego Stokrotka jedną nogą pomieszkuje w romantycznej lekturze, drugą w starym salonie z odpadająca tapeta. Dysonans jest przeogromny. Nie ma już szans na bycie księżniczką, hrabianką z blond warkoczem, nieskalanie czystą duchowo o fizycznie. Ale czy nie po to są książki. By choć na chwilę być bohaterem. Rycerzem, podróżnikiem, odkrywcą, artystą? Wędrować przez niezliczone uniwersa, dżungle i kosmosy? Blond włosą dziewicą?

Można by zazdrościć tym, co tak doskonale czuję się w swoim miejscu na ziemi. Mają swoją szufladę w Szuflandii. Nie potrzebują wiedzieć, widzieć i czuć więcej. Nie szukają nowych światów, innych doznań. Nie poszukują wiedzy o świecie kultury, natury, o człowieku. Są ostoją stałości w tym nieustannie zmieniającym się i rozwijającym świecie. Egzystują w prywatnym skansenie poglądów na rzeczywistość.

Moją relacja z książkami jest bardzo intymna. Odkąd nauczyłam się czytać, nigdy ( prawie) nie czułam się samotna. W dzieciństwie lektura pokazywała mi miejsca do których w dorosłym świecie kierowałam podróżne kierunki. Czułam, jak marzenia z dzieciństwa realizują się rok po roku. Może gdyby nie pełna biblioteka, moje marzenia byłyby skromniejsze. Zamiast na chiński mur wybrałabym się do Ciechocinka, zamiast do Machu Picchu tęskniłabym do nowych zasłon i większego telewizora.

Czasami odkładam mycie garów na później, z nadzieją że ktoś się zlituje i umyje. I często się udaje. Czytania nie odkładam.

A z tym lubieniem czytania i nieczytaniem? Popatrzcie na dzieci. Zawsze w pierwszej kolejności chcą oddawać się ulubionym czynnościom.Może nie ma się co wstydzić upodobania do prac domowych. Z mojej perspektywy, to powód do dumy. Uwielbiam schludne przestrzenie , bielusieńkie firanki i takie inne domowe dyrdymały. Ale zamiast kolejnego zestawu obrusów i serwetek, kupuję kolejne światy zamknięte w kolorowych okładkach. I w wolnych chwilach czytam przy uchylonych drzwiach, z nadzieją, że może stanie się cud i ktoś te brudne gary ze zlewu w końcu ukradnie.

Komentarze