Jak przechytrzyć czytelnika

Przypadkowość w wyborze lektury nie zawsze popłaca. Tych książek tyle do wyboru. Ograniczanie się do znanych nazwisk jest pewniakiem, ale bywa ograniczające. Trzeba szukać nowości.

I albo taka nowość zachwyci, albo wręcz przeciwnie.

Nawet kiedy autor dopiero się rozkręca, to kiepski debiut słabo wróży.

Przeczytałam, nie powiem.

Bo z premedytacją nie zostawiłam sobie wyboru i w podróż pociągiem zabrałam tylko tę jedną książkę.

Współautorki wymyśliły sobie fabułę, no nie powiem, dosyć oryginalną.

Lubię kiedy rzeczy dzieją się w znajomych miejscach, lokalnych klimatach i bohaterowie mają znajome imiona.

Lubię też kiedy dobro i prawda zwyciężają. Ot takie osobiste zwichnięcie.

Niezbyt lubię krętactwo, nawet literackie. Nawet wtedy kiedy intencje dobre.

No więc czyta się szybko, lekko, niczym wypracowanko gimnazjalisty.

Jeśli ktoś nie lubi przemęczać mózgu, to do poczytania na plaży doskonałe.

Najlepiej dla trzynastolatki. ( Przepraszam trzynastolatki, bo lekturę młodzieżową też czytam z przyjemnością i bez wrażenia, że mózg mi się uwstecznia).

Tak więc nie zniechęcam, ale uprzedzam miłośników intelektualnych wyzwań, by kierowali swój wzrok na inną półkę.

Kiedyś obiecywałam sobie, że nie będę pisała źle.

Czyli albo dobrze, albo wcale.

Czy napisałam źle? Chyba nie.

Przecież taka prosta lektura też ma swoich odbiorców. Też zaspokaja potrzebę rozrywki.

A to, że ja rozerwałam się średnio? Mój problem.

Zwyczajne konsekwencje dokonania wyboru.

Zwłaszcza, że wydawcy na ostatniej stronie okładki, obiecują zaskakującą komedię pomyłek z dreszczykiem.

Pisać każdy może, tylko spod pióra nie zawsze wyjdą cuda i wianki.

I puenta, że zbrodnia popłaca, a oszustwo może wyjść wszystkim na dobre.

(Uwaga, wszystkie opinie i uwagi mają charakter subiektywny i są moją indywidualna wizją.)

 

Komentarze