Zgłupieć z rozsądku, czy głupio zmądrzeć

„Ilość głupstw, których dokonuje się z rozsądku jest o wiele większa od tych, które rzeczywiście czyni się z głupoty”

Słowa Chaplina zainspirowały mnie dziś do porannych przemyśleń.Błądzić jest rzeczą ludzką, ale gdzie błąd, a gdzie premedytacja? I na pierwszy ogień przyszło mi do głowy małżeństwo z rozsądku.

Tradycja aranżowania związków, stanowisko swatki, decyzje podejmowane poza jakąkolwiek wolą osób zainteresowanych. Z jednej strony archaizm, z drugiej aktualna praktyka w niektórych kulturach na świecie. Potencjalni małżonkowie zazwyczaj łączyli fortuny, sąsiadujące gospodarstwa, tytuły szlacheckie. Rzadziej bywali kompatybilni wiekowo, urodowo czy intelektualnie.

Dzisiaj małżeństwa z rozsądku zawierają dziewczyny w małych i średnich miastach, popychane dyszącą w kark wizją staropanieństwa. Czasami popędza zegar biologiczny, tykający niczym timer podłączony do tuzina lasek dynamitu, zwiastujący oddalające się możliwości macierzyństwa. Emocje i marzenia o wielkiej miłości odwieszają na kołek, szacując stan konta, wzrost i uzębienie przyszłego małżonka.

Po latach kilku, czy kilkunastu, pojawiają się pierwsze czkawki „pytajki” w stylu, gdzie ja miałam oczy, w co ja się głupia wpakowałam, nie kocham go, nawet go nie lubię.

Panowie z rozsądku wchodzą w związku raczej w starszym wieku. Szukając opiekunki, kucharki sprzątaczki. Wdowcy i rozwodnicy nie radzący sobie z codziennymi obowiązkami. Zmysł praktyczny i instynkt samozachowawczy podsuwają obraz schludnej, dobrze gotującej niewiele wymagającej i najlepiej małomównej pani.

Można się na tej kalkulacji przejechać, bo małomówność może okazać się mrukliwością, schludność- chorobliwą pedanterią a smaczna kuchnia pociągiem do gotowania zdrowego i bezsmakowego.

Nie ujmuję racji związkom rozsądnym. Trafiają się dobrane, poprawne i z delikatną nutką szczęśliwości. Partnerzy o siebie dbają, intelektualnie wspierają i nawet wychodzą na spacery trzymając się za ręce. Są przyjaciółmi. Pełen podziw.

Można by odnieść wrażenie, że neguję rozsądek w zawieraniu związków. I trochę tak jest.

Ale… Fakt, że miłość gwałtowna i szalona, atakująca znienacka, rozum odbiera po całości. A bez tej szczypty rozsądku, uczucie może spalić na popiół partnerów i spory kawałek środowiska naturalnego.

Co więc zostaje? Nie wiem, bo głupstwa popełniane w imię miłości łatwo się wybacza, zapomina. Pozostają ciepłe wspomnienia.

Głupstwa popełniane z rozsądku, pozostawiają poczucie winy i niespełnienia.

Wybór i tak jest złudny, bo emocje, błędy, rozsądek, mieszają się w jednym tygielku, kiedy w grę wchodzi miłość albo raczej MIŁOŚĆ.

Komentarze