Zazdroszczę konsekwentnym konsekwencji. Podziwiam upartych za upór. Uczę się od tych, którzy pomimo tych wspaniałych cech wiedzą, kiedy powiedzieć dość.
Potrafią wyczuć ten subtelny punkt krytyczny, od którego dalszy wysiłek nie ma sensu.
To świetnie, kiedy niczym nosorożec przesz naprzód, taranując przeszkody, mając w głowie, przed oczami, czy w wyobraźni, rysujący się wyraźnie cel.
A kiedy cel zblednie?
Osłabnie wigor a motywacja stanie się nad wyraz trudna do wykrzesania?
Kiedy czujesz, że nie zależy Ci aż tak bardzo?
Kiedy w polu marzenia/widzenia, pojawia się coś bardziej pociągającego?
Pchany/a nawykiem skuteczności, odwracasz wzrok od nowego, bo to stare jeszcze nie osiągnięte. I dopniesz swego.
Bez radości, satysfakcji.
Bez strzelającego korka od szampana.
Za to z poczuciem skuteczności odhaczysz punkt na liście zadań.
Miewam momenty, gdy chciałaby mieć w sobie ten upór. Tę bezwzględną konsekwencję.
Jednak…
Za bardzo kocham siebie i szanuję mój czas.
Czas, który mi pozostał. Nie waham się tak o nim myśleć.
CZAS KTÓRY MI POZOSTAŁ.
I nawet kiedy ktoś czasem zarzuci mi niestałość, zmienność dążeń, wciąż nowe pomysły i marzenie, to choć przez ułamek sekundy mam poczucie winy, to zaraz potem myślę sobie, TO MOJE ŻYCIE.
Sama rozliczę się przed Stwórcą z wykorzystania talentów, zrobienia dobrego użytku z potencjału.
A może będę musiała rozliczyć się z tych wszystkich powodów do radości, które odpuściłam?
Z prostych chwil szczęścia i radości?
Z szans na czynienie dobra sobie i uszczęśliwiania świata swoim szczęściem?
Kto wie jak będzie?
A jeśli przekroczę tęczowy most i ten mądry staruszek z brodą, zapyta, no jak maleńka było w niebie, do którego cię posłałem na 70/80/90 lat?
Byłaś szczęśliwa?
Dobrze się bawiłaś?
Staram się bardzo by go nie zawieźć. Żyć szczęśliwie, spontanicznie zmieniać plany i jak słonecznik kierować wzrok do słonecznej strony życia.
Konsekwencja jest dobra, zwłaszcza gdy z uporem maniaka dążysz do szczęścia.
Czego Tobie i sobie z całego serca życzę.
Dodano:
Komentarze