
Jeśli nie myślisz o marzeniach, one też o Tobie zapomną.
Prosto z niedzielnego dołka wyskakuję na poniedziałkową górkę. Trochę ta kolejność nielogiczna, ale zasadniczo praktyczna. Kiedy poniedziałek zaczynam na górce, to cała reszta tygodnia przebiegnie przyjemnościowo, z górki. Lekko, łatwo i przyjemnie.
A czyż nie o to w życiu chodzi?
Ja wiem, że chodzi o wyzwania, zmiany, nieustanny rozwój, pokonywanie przeszkód. To wszystko można jednak robić z na powierzchni łagodnie opadającej.
I takie sobie robię założenia. A jak wyjdzie?
Jak wyjdzie inaczej, to z tą „inaczością” trzeba będzie sobie poradzić. Bo czy pod górkę, czy z górki, życie toczy się dalej.
Na jednej z polubionych przeze mnie grup padło z samego rana pytanie, jakie jest moje motto na ten tydzień?
Przyszły mi do głowy dwa zdania.
Pierwsze, że jeśli na czymś skupiam uwagę ma to szanse rozwinąć się i rozkwitnąć. Drugie- rób wszystko najlepiej jak potrafisz.
Oczywista oczywistość wydawałoby się. Jak coś robić, to dobrze i jeśli to coś jest dla mnie ważne, to skupiam się na tym.
Jaka jest prawda?
Ano taka, że cała masa energii rozprasza się na „pierdoły”.
Zmywanie naczyń, zamiatanie, zakupy, telewizja, spotkania i rozmowy z ludźmi na które nie mamy ochoty. Zegar tyka, czas upływa. Marzenia w przeciwieństwie do komody pokrywa kurz.
Bo kurz na półce widać a zakurzone marzenia nikną i umierają w milczeniu.
Z tym robieniem wszystkiego najlepiej, nie skłaniam się w kierunku lśniącej politury. Bo ile bym nie wycierała, to po kilku dniach zmatowieje. Czemu więc jak paranoik biegam ze szmatką, omiatając wzrokiem zewnętrzny świat. Mój tylko na chwilę.
Czemu więc zapominam o tym co w środku.
Kiedyś złapałam się na tym, że na zajęcie się pasja, daję sobie zgodę dopiero wtedy, gdy wszystkie prozaiczne obowiązki zostają „odhaczone”.
Kiedyś, kiedy więcej malowałam, stawałam do sztalugi, gdy
-zrobiłam obiad
-wstawiłam pranie
-sprzątnęłam łazienkę
-zrobiłam zakupy
-podlałam kwiatki.
A wtedy ktoś wyłączał za oknem światło.
I nagle mnie olśniło ( za radą życzliwej duszy), że można odwrotnie.
Wykorzystać światło stojąc przed sztalugą, a za prace domowe wziąć się po południu. Obiad na jutro, sprzątanie i inne prace, potem.
Co ma być zrobione, zostanie zrobione. Porządnie, tylko w innej kolejności.
80 procent wszelkich aktywności, generuje ok. 20 procent zadowolenia. A 20 procent czasu poświęconego na to co kocham, przynosi 80 procent satysfakcji. ( Tzw. zasada Pareto, odnosi się też do innych działań)
Gdzie znajdę się za rok, czy za pięć lat, gdy moją uwagę zogniskuję na lśniących kuchennych blatach. Gdy oddam im moje 80% czasu i zaangażowania? Śmiem przypuszczać, że nawet korona perfekcyjnej pani domu mi nie grozi.
Czas pomyśleć o tym co mi gra w duszy. Jakiego rozkwitu chcę doczekać. jakie marzenie wypolerować do połysku?
I na ten tydzień będzie to moim mottem.
Robić wszystko najlepiej jak potrafię i skupić 80% uwagi na tym co jest wołaniem z głębi serca.
A gdy za mało będzie jednego tygodnia, to w kolejny wejść z myślą skupioną na tym, co naprawdę ważne.
Komentarze