
Letnie ciuchy wykopane z szuflady w akcie nadziei na ciepłe dni. A tu figa. Z kufra znowu wyciągnęłam swetry, cieplejsze skarpety z głębi szuflady trafiły na wierzch. Kalosze i gumowany płaszczyk na głównym wieszaczku w przedpokoju.
I ta niegasnąca ochota na krówki. Może gdyby słoneczko… to łapa sama by nie sięgała. A tak, chwila błogości na języku i trzy kwadranse poczucia winy. Do następnej krówki.
Potrzebuję grupy wsparcia dla nieanonimowych cukierkojadów. Nie anonimowych, bo na początek trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, czyli najlepiej w lustro. I może zeszłoroczne szorty przymierzyć, nim upał odkryje dramatyczną prawdę, że cukier z języka trafia wprost na biodra i tak pięknie likwiduje wcięcie w talii.
Ale to przecież nie moja wina.
To przez tą smętną pogodę. Przez luźne sweterki, tak pięknie skrywające nadmiary.
Przez niebiańską słodycz, która robi z mózgu bezwolnego łasucha.
To nie ja….
Tylko wiem, że to kłamstwo. Bo to wszystko ja.
Nikt mi kleszczami paszczy nie otwiera, by wpychać zabójcze, opakowane w piękne papierki, kalorie.
Rozmontowują system. Emocjonalny, immunologiczny, motywacyjny. A dalej sięgam.
Mimo pełnej wiedzy o szkodliwości.
Odsądziliśmy od czci i wiary papierosy. Przy kasach w marketach, pozamykane są w klatkach. Półeczki w zasięgu ręki wypełnione są słodyczami. Na pokuszenie dorosłym i dzieciom.
W sklepikach na stacjach benzynowych 40% asortymentu stanowią słodycze.
Reklamy telewizyjne nie reklamują kalafiora i sałaty, tylko napakowane cukrem płatki i pseudo zdrowotne czekoladowe smarowidła.
Jako osoba w stanie permanentnego odchudzania, mam świadomość. Logiczna część mózgu włącza hamulce, kiedy łapa sięga, po to co nie wolno.
Tylko czasem budzę się z chwilowego otępienia z kawałkiem batonika w ręku.
Podświadomość kupiła reklamową ściemę. Odcięła na moment dopływ cukru do mózgu, by ten dał zgodę na ten zgubny gest.
I tak toczy się walka. Rozsądek pilnujący zdrowia, czy wdrukowana przez reklamę pieczątka- masz zgodę- potrzebujesz energii.
Kiedyś w swej próżności uważałam, że reklamy nie mają na mnie wpływu. Że mam swój rozum, świadomość, odpowiedzialność.
Do pewnego stopnia tak. A potem wchodzi podprogowe programowanie, zakazane ponoć w reklamach.
A może to kolejna wymówka?
Może cukier krzepi jak mawiano i pisano w latach 60tych?
A może to moja wolna wola i świadoma decyzja, każde sięgnąć po zakazany owoc.
Nie lubię zakazów.
Sama decyduję.
Tylko czy aby na pewno?
Komentarze