Tak Cię love you, że aż hate you

Chlubą blogera jest dorobienie się osobistego hejtera. ( Rym nie zamierzony.)
W sumie to tylko się cieszyć. Przecież sama wciąż zachęcam do „bycia sobą”, ( cokolwiek to znaczy). Do życia „własnym życiem”, (jakby dało się cudzym.)
I do kreatywnego wyrażania siebie. ( Znaczy w sposób dowolny.)
Nigdy jednak nie zachęcałam do budowania siebie, poprzez negację innych. ( A może zupełnie nieświadomie zachęcałam. Normalnie się pogubiłam.)
Jestem jaka jestem, a Ty jesteś jaka jesteś. I całe przeogromne szczęście, bo inaczej przyszłoby poszarzeć z nudy.
Staram się nie oceniać. ( Naprawdę, bardzo się staram. Jeśli czasem „dałam ciała”, to biję się w pierś i przepraszam.)
Nie czuję się lepsza, kiedy wydumam sobie, że ktoś jest gorszy.
W ogóle, w kwestii opisywania drugiego człowieka, nie ma koncepcji lepszy, gorszy.
Co najwyżej, można poddać próbie (!) oceny konkretne zachowanie. Jednak przepuszczenie zdarzenie przez własną, osobistą wizję świata, staje się totalnie subiektywne.
Tak więc kim jest hejter?
( Uwaga! Tu posypią się oceny! Z gruntu subiektywne, ale skoro to mój blog, to ja ustalam zasady. Nawet kiedy wymyślę codziennie inne.)
Hejter to postać znudzona.
Być może życiem, ( głównie swoim). (A Przecież życie jest piękne)
Ze świadomością, że jako osoba poczuje się większa, kiedy „wdepcze w glebę” innego. Im bardziej brudna i bagnista ta „gleba”, tym hejter widzi siebie czyściejszym i bielszym. Czasem, aż promieniuje w ciemności.( Radioaktywnie.)
Hejterstwo, to przejaw głodu. Głownie władzy. Nad emocjami.
Jestem „Bogiem”, bo sprawię, że ktoś poczuje się jak „kupa”, garstka śmietków, wiaderko smutków.
Zrobię to, bo mogę. Przejadę się jak po burej suce ( no tu taka płeć w powiedzonku. Nic osobistego. Sama mam sunię). Najlepiej jeszcze przed śniadaniem.
I super, że anonimowość daje mi wolność. ( Iluzorycznie czyste ręce i sumienie.)
No cóż.
Jest super i jestem z siebie dumna.
Można mnie lubić, albo zupełnie niekoniecznie ( a nawet wręcz przeciwnie)
Są jednostki ( starczy palców u rak, by policzyć.), o których mogę powiedzieć, że nie lubię. Tak bardzo nie lubię, że aż strach. Tylko to wynika z ich postaw i zachowań. Za którymi z pewnością coś się kryje. (Ciągle łudzę się, że to szlachetne pobudki, a czas pokaże, że nie miałam racji. Wtedy przy świadkach wejdę pod stół i odszczekam.)
Daleka jestem w związku z tym od obrzucania ich nieczystościami. ( Nawet nie posiadam żadnych w zapasie na tę okoliczność.)
Czas pokaże, historia osądzi. ( Może nawet jakiś trybunał.)
A ja mimo wszystko cieszą, się z tych, którzy w przewadze.
Jest nas niezliczona rzesza.
I górę serdeczności i wirtualnych uścisków Wam przesyłam.
Dobro zwycięża nie tylko w bajkach. I żyli długo i szczęśliwie. My też będziemy.

Komentarze