„Kiedy kobieta w końcu zaczyna rozumieć, że zadowolenie całego świata jest niemożliwe, zdobywa wolność, by zadowalać samą siebie.”
Kto zaczął ten odwieczny ciąg przekonań, że jesteś na świecie, by spełniać oczekiwania.
Jeśli udało Ci się trafić w oczekiwania rodziców i jesteś wyczekaną córką, łapiesz pierwszy plus. Gorzej jeśli mieli nadzieję na coś wręcz przeciwnego. Będzie Ci bardzo trudno operować młotkiem, grać w futbol i łowić ryby. Jednak w imię spełnienia rodzicielskiego szczęścia, będziesz to wszystko robić. Wbrew upodobaniom do sukienek, lelek, lusterek i herbatek z przyjaciółkami. Bo oczekuje się od Ciebie, byś zadowoliła rodzica. Tego, którego próżność nie przyjmuje Ciebie w formie o jakiej zdecydował, Bóg, kosmos, opatrzność.
A potem zaczynasz być taka, jakiej oczekują wszyscy dokoła.
Nie wracasz z podwórka z podrapanymi kolanami.
Dzielnie znosisz poranne szarpanie włosów, by upleść je w warkocz do połowy pleców.
Nie dziurawisz spodni, utrzymujesz porządek wokół siebie.
Pomagasz w kuchni.
Nie dla tego, że lubisz, że taka jest twoja natura, pasja i powołanie.
Robisz to wszystko by zadowolić rodziców, dziadków, panią w przedszkolu, nauczycieli w szkole, przełożonych w pracy.
Tak bardzo zaplątujesz się w posłannictwo, uczynienia świata lepszym miejscem dla wszystkich, że czynisz je gehenną, więzieniem i karą dla siebie.
Szczęście się udziela, radość promieniuje ciepłem, samozadowolenie zaraża pozytywnym nastawieniem do życia.
Nie uszczęśliwisz świata płacąc za to swoim pogodzeniem się z brakiem radości, satysfakcji, samorealizacji.
Cierpiętnica, święta matka Polka, przygarbiona, ostatnia w kolejce do miski, koca, uścisku i dodatkowej godziny snu.
Czy to Twoja decyzja i wybór, czy raczej przekonanie, że nie da się inaczej. Ma być kiepsko, boleśnie, byle jak.
Czy w imię życiowego posłannictwa udajesz orgazmy, zadowolenie z kiepskich prezentów pod choinką, z sukcesów partnera.
Liczysz na wdzięczność na stare lata. Za poświęcanie, rezygnację.
Jeśli będziesz zadowolona, wdzięczność nie będzie Ci potrzebna, bo zastąpi ją satysfakcja, z dobrze wykonanej roboty.
Jeśli zrealizujesz gdzieś po drodze marzenie, odbędziesz podróż życia, pokochasz i poczujesz się kochana, aureola świętej nie będzie nigdy uciskać, przynosząc niekończące się migreny.
Bo szczęście zaczyna się od Ciebie.
Bo szczęście to odkrycie, że dzieci nie muszą mieć sterylnego porządku w pokoju. Zwłaszcza gdy są nastolatkiem.
Partner chętniej zje pizzę z dowozem na kolacje, jeśli będziesz towarzyszyła mu cała uśmiechnięta, niż pierogi okraszone zmęczeniem.
Bo szczęście to pewność, że ideały nie istnieją, modelki na okładkach nie są prawdziwe, a pieczeń z przepisu nie wygląda tak jak na zdjęciu.
Żyje się raz, ale jeśli zrobi się to dobrze, to tej jeden raz wystarczy.
Dlatego żyj dobrze, kochaj prawdziwie, uśmiechaj szeroko i patrz na świat z przymrużeniem oka.
On nie do końca taki poważny, jak powiadali starzy górale.
Bo młodzi już tych plotek nie powtarzają.
Cytat z książki Glennon Doyle „Nieposkromiona”
Komentarze