Słoneczny poniedziałek, a na śniadanko kawa i tort.
Bo czymże jest życie bez odrobiny szaleństwa. Dołożyłabym do tego lampkę szampana, ale nie przepadam.
Tak więc kofeina i cukier.
Istne paliwo rakietowe na poniedziałkowy start.
Czy można powiedzieć, że to zdrowe śniadanko?
Zdecydowanie nie. Nadrobię reszta posiłków. Będzie samo zdrowie na talerzu.
A po takim crazy śniadanku, nie ma innego wyjścia, jak spakować worek i ruszyć na siłownię. Po czterech miesiącach przerwy.
Rzeczywiście, im dłuższa przerwa w aktywności, tym trudniej do niej wrócić.
Motywacja gdzieś mi się zagubiła. Tak samo jak sportowe buty. Te wewnętrzne. Bo biegowe stoją zawsze w pogotowiu.
Ale nie samym bieganiem człowiek żyje. Zresztą dobrze rozwinięte mięśnie w całym człowieku pomagają biegać. Trzeba zatem zadbać by były w dobrej kondycji.
Zanik mięśni, to niestety coś co postępuje z wiekiem. Ot, zwykłe procesy metaboliczne.
Trzeba więc w miarę wcześnie o nie zadbać, bo mniej mięśni to słabszy układ ruchu, trudniej podnieść pupę z krzesła, pokonywać zwyczajne codzienne kilometry.
Zanik mięśni, to coraz słabsza maszyna do spalania kalorii. Jemy to samo, tyle samo a waga w górę.
Idę więc na tą siłownię, skoro wiem, że to nie dla urody i pięknej figury, ale dla zdrowia.
Mam jeszcze trochę planów do zrealizowania, parę marzeń.
Ciało to narzędzie i jeszcze się przyda. Czasem zdarza mi się o tym zapominać.
Samochód na przegląd, pies na szczepienia, a ja?
Na kanapę, z kawą i tortem.
Oj, niegrzeczna dziewczynka.
Przeorganizowuję zatem rozkład dnia, by znalazło się w nim miejsce na mięśnie.
Acha, i jeszcze jedno, zdrowy układ mięśniowy napędza układ krążenia, a układ krążenia niesie pokarm do mózgu.
Zatem, kiedy będę pamiętała o ćwiczeniu ciała, to mózg będzie pamiętał o całej reszcie.
Komentarze