Sępiej rutynie już dość

Poniedziałek- praca, zakupy, obiad, lekcje z dziećmi, joga, kolacja, spanie.
Wtorek-praca, zakupy, obiad, lekcje z dziećmi, dzieci na zajęcia pozalekcyjne, kolacja spanie.
Środa- praca, zakupy, obiad, lekcje z dziećmi……
Można tak do piątku, bo dopiero wtedy jest inaczej niż w poprzednich dniach, natomiast tak samo jak w poprzedni piątek i jeszcze poprzedni i jeszcze poprzedni.

Rutyna chwyciła nas w szpony, niczym sęp gigant. Zrobiła dziurę w ciele, przebiła płuco, brakuje powietrza. Mamy jednak tę pewność, że nie spadniemy. Sęp daje poczucie bezpieczeństwa, kontroli nad życiem.

Z czasem sami zaczynamy trzymać się naszego sępa. Lądujemy w życiowej i emocjonalnej koleinie, z każdym rokiem coraz głębszej. Tak głębokiej, że nie widać nic poza jej krawędziami. Nie ma mowy o wprowadzeniu zmiany, rozwoju, zmianie kierunku, dostrzeżeniu tego co poza utarta ścieżką.

Rutyna to śmierć dla kreatywności, inspiracji, nowego, czymkolwiek mogłoby ono być.
Powtarzamy, powtarzamy, powtarzamy, aż czujemy się wyprani z kolorów, zmęczeni i starzy ponad to co wskazuje metryka.

Kocham kolory i lubię stan zmęczenia po aktywności którą sobie wymyśliłam. Biegam, aż do mdłości, by kolejnego dnia zrobić sobie spacer ślimaka. Wyciskam na siłowni ciężary, na miarę moich możliwości. Potem idę na jogę. Sięgam po książkę z nie mojej bajki, próbuję w restauracji dania o dziwacznej nazwie. Maluję obraz w wymyślonej przez siebie technice.

Czasami zatrzymuję się i patrzę w niebo. Szukam mojego sępa, ale jak okiem sięgnąć same sikorki, skowronki i rudziki.

Bywa, że odczuwam lęk, przechodzący w atak paniki. Wtedy szukam swojej koleiny, w której mogłabym krążyć bezpiecznie, niczym koń na cyrkowej arenie. Bez drogi wyjścia. Biorę wtedy kilka bardzo głębokich oddechów. Nic mnie nie ściska, nie trzyma, nie uwiera. Pazury sępiej rutyny trzymają kogo innego, gdzie indziej.

Kotwice utrzymujące mnie na powierzchni realnego świata, to dzieci, rodzina, przyjaciele, pies. Sprawiają, że chcę być tu gdzie jestem. Nie tonę i nie odlatuję. Eksploruję za to nowe ścieżki.

I im bardziej zagłębiam się w to co nowe, nieznane, tajemnicze, tym piękniejszym miejscem wydaje się być świat.

Może nie ma co panikować nad brakiem własnej koleiny. Ona jest, tylko ma niewyobrażanie dużą średnicę i jeszcze nie zrobiłam pełnej pętli.

Muszę przyspieszyć kroku.

Komentarze