Sęk sękowi sękaczem
Kiedy los podsuwa nam sęk, upieczmy z niego sękacz. A z cytryn zróbmy lemoniadę.
To takie proste, gdy bierzemy metafory dosłownie.
Sęki najczęściej nie są skłonne współpracować a sypanie szklanki cukru do osłodzenia jednej cytryny, mało ekonomiczne i jeszcze mniej zdrowe.
Z drugiej strony, lepiej polać sęk ciastem niż się na niego nadziać.
Właściwie to w tym wszystkim chodzi o zaangażowanie. I stosunek do wszystkiego.
A najbardziej chodzi o kreatywność. Umiejętne wykorzystanie tego co podsuwa los, by wyczarować coś fajnego, pożytecznego, pięknego.
Dawniej dobra gospodyni potrafiła upichcić coś z przysłowiowego niczego. Uszyć nowe ze starego i zawsze znaleźć powód by oplotkować sąsiadkę. Eh, ta kreatywność.
Dziś biegniemy do sklepu i kupujemy gotowe. Zupkę z kubka, śledzika na raz, ciasto z półrocznym terminem przydatności. Bo łatwiej, szybciej i wcale nie tak drogo.
Mózg zwolniony z wysiłku, nie potrafi stworzyć kolacji z resztek makaronu, kawałka starego sera i zwiędłego selera. Kreatywny mózg dobrej gospodyni stworzy z tego kolacje przy świecach. Z dwóch dań. Z deserem.
Co zrobi kreatywny mózg z sękiem, ustawionym dokładnie w poprzek drogi życiowej?
Ma całą masę opcji. Nie wliczając w to sękacza.
Może zrobić mostek lub podkop. Może, przy odrobinie talentu, wyrzeźbić totem, fujarkę albo chochlę do bigosu.
Może obejść, ryzykując odkrycie nowej drogi na skróty.
Może też zawrócić.
Przeszkody to nasz chleb codzienny a umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami, wysysamy z mlekiem matki. Czasem ojca.
Czy kreatywności można się nauczyć?
Czy da się przyuczyć umysł do szybkiego wyszukiwania nowych ścieżek?
Do tworzenia nowych połączeń?
Da się, bo mózg, jak potwierdzają badacze, jest neuroplastyczny.
Odpowiednio zadbany i stymulowany, rozwija się, regeneruje, zmienia.
Potrzeba mu tylko bodźców, dobrej diety i konsekwencji.
I wiary w to, że poradzi sobie z każdym sękiem.

Komentarze