Radość życia to nie oksymoron
Gdyby marzenia nie były nam do niczego potrzebne, natura nie wyposażyłaby nas w zdolności do ich snucia.
Mają głęboki sens, wartość i znaczenie.
Marzyciele są tymi którzy zmieniają świat. O ile wierzą w siłę swoich marzeń i są gotowi na wyrzeczenia i wysiłek.
A nasze małe marzenia?
Działamy czy odpuszczamy?
Są ważne, czy są tylko ulotnym cieniem myśli?
Jakiś czas temu, kiedy zaczęłam stawiać swoje życie na głowie, tłukło mi się pod czaszką pytanie, czy nie za późno?
Czy warto opuszczać znajomy świat dla niepoznaki zwany strefą komfortu? Czy uczciwiej jest nazwać go strefą znajomego dyskomfortu.
Ile będę się cieszyć tą nową rzeczywistością, kiedy uda mi się ją wreszcie poukładać w całość. Zebrać do kupy mniejsze i większe pomysły.
Mam tyle lat ile mam. ( Z próżności nie wspomnę.)
Na nowe życie zostanie mi trzy, pięć, siedem, dziesięć lat. Oby więcej.
I tu przyszła mi z pomocą matematyka. Rok to 365 dni.
Dwa lata 730 dni.
Trzy lata to 1095 dni.
Siedem lat to 2555 dni.
Dwa i pół tysiąca spokojnych poranków i łagodnych wieczorów.
Dwa i pół tysiąca kubków kawy, wypijanej w poczuciu satysfakcji i dumy, z podjętej, odważnej decyzji.
Niezliczona ilość spacerów, zasianych kwiatów i zgrabionych liści.
Jedna ze złotych myśli o marzeniach szczególnie zapadła mi w pamięć.
„Nie rezygnuj z marzeń tylko dlatego, że ich spełnienie wymaga czasu. Czas i tak upłynie”.
Odkrycie tej prawdy sprawi, że choć część życia możemy spędzić tak jak zawsze chcieliśmy.
Nie wszystko się da. Nie na wszystko wystarczy czasu, zdrowia, energii i sił.
Jednak po odsianiu tych totalnie nierealnych, powinno zostać coś, co sprawi, że warto będzie odstawić chwilowy, mglisto -złudny komfort. Co sprawi, że serce zabije szybciej na samą myśl o nowym.
Dla podkręcenia warto zacząć od czegoś prostego. Nowego, „zakręconego” koloru ściany. Zapisania się na jakiś ciekawy i w naszym temacie kurs. Od zagadnięcia sąsiada, sąsiadki, bo relacje w życiu to sprawa priorytetowa. Od wyrzucenia paprotki, którą trzymasz z nawyku, ale wcale jej nie lubisz i zastąpienie jej ulubionym fikusem. Od przestawienia mebli w sposób może niezbyt ergonomiczny, za to ciekawy.
A potem?
Zrobisz to co czujesz.
To co czujesz, że warto zrobić, by ten tysiąc, dwa, czy siedem tysięcy dni, było Twoimi dniami. Na maksa.
Czas i tak upłynie. Jak zdecydujesz się je spełnić? Twoja sprawa czy co rano będziesz budzić się obok kogoś z kim od dawna nic Cię nie łączy, czy obok labradora, którego nigdy nie wolno Ci było mieć.
Wybór, który można, a nawet trzeba nazwać życiowym
Ale! Jeśli żyjesz wymarzonym życiem, robisz to co kochasz, za oknem masz dodający skrzydeł widok. Masz przy sobie bratnie dusze, ukochane cztery łapy, wygodny fotel i ulubione książki?
Wyrzuć ten post i zapomnij o nim. Żyj i świeć przykładem dla innych, pokazując, że da się żyć szczęśliwie.
Od początku do końca.
Czego życzę Ci z całego serca.

Komentarze