
Nigdy nie pokonasz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym.
Ambiwalentny stosunek do poniedziałków bierze się stąd, że bardzo nie lubimy robić tego co musimy zacząć robić od poniedziałku. Dzień tygodnia nie zawinił. Raczej kiepski wybór ścieżki zawodowej.
Wiem, że bez pracy nie ma kołaczy, jak mawia mądrość ludowa i nie zawsze prostym jest życie z tego co jest pasją.
Ktoś tak ten świat poukładał. Nie ma więc co kopać się z koniem, czy boksować z niczego nie winnym poniedziałkiem.
Jest jak jest, choć w dużej mierze jest tak, jak myślimy, że jest.
Zaplatałam? No może troszkę.
Proste obserwacje, nie tylko moje, pokazują, że im bardziej deklarujemy, że czegoś nie lubimy, tym bardziej daje nam to w kość. Taki los, karma, przeznaczenie. Jak zwał, tak zwał.
Może więc na przekór światu, uczynić z poniedziałku ten najfajniejszy dzień. Skumulować w nim sprawy i zajęcia które cieszą, bawią, na które czeka się z niecierpliwością.
Żadnych zaległych obowiązków, wypracowań na wtorek, które można było ogarnąć w piątek.
Wszystko z planem, wyrachowaniem wręcz i premedytacją.
Inaczej ani rusz. Poniedziałek pokona nas w pierwszej rundzie i zalegniemy na macie przez nokaut.
Moje sposoby, testowane na ochotnikach, zazwyczaj się sprawdzają.
Wszystko siedzi w głowie, nawykach i przekonaniach.
A im głębiej siedzi w nas przekonanie, że poniedziałek jest fuj, be, ble i ( dodaj jakieś swoje brzydkie słowo), tym trudniej wykopać się z tej koleiny.
Ale się da. Poczytałam komentarze do wczorajszego wpisu i wielu z was ma temat poniedziałku ogarnięty.
Znaczy dzień jak co dzień. Podejście zdrowe co najmniej jak szpinak czy buraczki.
Jak macie Moi Drodzy jakieś tajne patenty, to podzielcie się dla zdrowia ludzkości, czy choćby komfortu życia miejscowej populacji.
Zrobimy jakiś ranking i puścimy w świat tą bezcenną wiedzę. Gratis.
A na razie, z poniedziałkowym pozdrowieniem, optymizmu i słońca w duszy ( bo na to prawdziwe niezbyt liczę).
Hej!
Komentarze