Pompowanie chichotu
Martwimy się drobiazgami. Pompujemy je do rangi dramatów a potem zanurzamy we frustracji na długie godziny, dni tygodnie.
Do odczuwania radości, potrzebujemy gigantycznych powodów, które z uporem maniaka umniejszamy.
O co więc chodzi?
O szczególne upodobanie do grobowego nastroju. Samopoczucia tak niskiego, że pozwala wejść na stojąco pod szafę.
Utożsamianie smutku, pochmurności i powagi z inteligencją, bo przecież tylko głupi śmieje się z byle czego.
I tak brniemy przez życie ubrani w smutki i smuteczki. W zmartwienia poważne lub zupełnie bezpodstawne. Pochylając głowę nad marnością losu i brakiem sensu wszelakiego.
Czy coś można z tym zrobić?
Zmienić polaryzację ważności rzeczy i zjawisk.
Nie będzie łatwo. Ciało i umysł nastawione na wibracje nieszczęśliwe i żałosne, będzie odrzucać zadowolenie z życia jako stan niespójny, obcy czy zgoła szkodliwy.
Podejmij wyzwanie i bądź zadowolony. Na początek z drobiazgów. Łaskoczących okruchów codzienności.
Braku kataru i łupania w kolanie. Pogodnego nieba. Chłodnego kompotu. Serniczka na zimno. Kwiatka pachnącego wiosną.
Znajdź dziś trzy rzeczy, sytuacje, zjawiska z których będziesz zadowolony.
Nawet jeśli kanapka upadnie na podłogę masłem do góry, to też można się cieszyć, że nie odwrotnie.
Ale, bo oczywiście jest zawsze jakieś ale.
Zycie pełne jest zdarzeń, gdzie absolutnie nam nie do śmiechu.
Negowanie smutku, nie stanie się automatycznie radością. Bo są smutki, które trzeba przeżyć, inaczej zaczną fermentować niczym sok w zamkniętej butelce. Grozi eksplozja.
Chodzi o zachowanie równowagi.
Jako zodiakalna waga, z uporem i obsesją poszukuję jej w życiu.
Daję sobie zgodę na smutki, żale i łzy samotności. Potem jednak wstaję, otrzepuję piórka, bo życie jest zbyt krótkie i cenne, by przeżyć je w smutku.
A jak tak dobrze się postaram, to każdy dzień zawsze przyniesie coś, co będzie miało w sobie energię lekką i radosną.
Szukajcie a znajdziecie.

Komentarze