Podzielić się sercem jak sernikiem

Święta, święta i po świętach. W garnkach resztki żurków i rosołów. Zeschnięta wędlina dokonująca świeżego żywota na zbiorczym talerzyku. Ciasto, na które nikt nie ma już ochoty. Sałatka nie pachnąca już tak apetycznie.

O co chodzi z tym jedzeniem.

Świąteczne rytuały to w przeważającej mierze konsumpcja w wielu wymiarach.

Gro pieniędzy wydajemy na żywność, której jest zdecydowanie za wiele. Nie dajemy rady wchłonąć wszystkiego.

Panie domu, po obsesyjnym przedświątecznym sprzątaniu czystych właściwie mieszkań, pucowaniu okien ( co akurat po zimie ma sens), dźwigają tony wiktuałów.

Wystane w kolejce schaby i boczki należy upiec, na zmianę z mazurkami i sernikami.

Sfrustrowane i przemęczone, biegają dookoła biesiadników, domagając się wchłaniania potraw jedna za drugą.

Bo przecież tak się napracowały. Poświęciły dla dobra świąt i rodziny swój wolny czas, odpoczynek.

Czasem najdzie je refleksja, by zrobić ciut mniej, kupić ciut mniej. Nie wyrzucić, jeśli się da, nic.

Moje refleksje po zeszłorocznych świętach przyniosły pierwsze efekty.

Obyło się bez świątecznego, gigantycznego śniadania, które płynnie przechodziło w czas obiadu. A potem nikt nie miał już siły by wstać od stoły.

Małe śniadanie. Normalny obiad. Dla chcących z dwóch dań. Ci co nie jedzą zbyt wiele poprosili tylko o główne danie. Nikt nie wstał głodny od stołu. I każdy miał siłę wstać.

Dziś pewnie wszystkim udało się dopiąć ubrania.

Przejedzenie nie jest dobre dla naszego organizmu. Nawet okazjonalne.

Dbałość o świąteczne tradycje warto przenieść poza stół.

Pamiętam jak w dzieciństwie czekało się na święta. Na szynkę na stole, sałatkę, sernik. Same dobre rzeczy, których nie jadało się na co dzień.

Dziś dobrobyt to codzienność. ( Poza skrajnymi przypadkami).

Kanapki z szynką zabieramy do szkoły i pracy. Mięso jadamy często. Słodycze dostępne są przy okazji i bez okazji.

Co pozostało z magi świąt?

To, że zbieramy się w rodzinnym gronie. Jesteśmy razem przez kilka godzin.

Opowiadamy, wspominamy. Podnosimy sobie ciśnienie rozmowami o polityce.

Jak to w święta. Jak to w rodzinie.

W poniedziałkowy wieczór padamy zmęczeni, potrzebując dodatkowego wolnego dnia by odpocząć po świętach.

Ale lubimy je. I te spacerowe, te za stołem, te z mocnymi dyskusjami na ważkie tematy.

Bo czujemy jedność z rodziną. I na kolejne święta naszykujemy pieczenie i ciasta, by dzielić się nimi, tak jak ciepłymi uczuciami.

Komentarze