Okruszki szczęścia na prześcieradle

Szczęście potrafi przybrać zaskakującą formę. Kruszka z rogalika.

Zwyczajne radości zaczynają się od drobiazgów.

Nie zawsze do szczęścia potrzebny jest jacht, pałac, czy kolie, tiary i diamenty.

Przynajmniej ja bym w nich szczęścia nie odnalazła.

Moje szczęśliwe ścieżki biegną raczej ku cichym i z lekka odludnym miejscom.

Blisko natury. Szum drzew, śpiew ptaków a w szczególnie wymyślnym scenariuszu, szmer strumyka.

No takie mam wygórowane potrzeby estetyczno- ekstatyczne.

W tym momencie nie mogę jeszcze cieszyć się tą głęboką natura. Jednak „moja natura” każe mi dostrzegać powody do szczęścia w innych rzeczach.

Codziennych, niecodziennych. Drobiazgach, szczegółach i panoramach.

Ostatnio marzy mi się śniadanie w łóżku.

Przedsięwzięcie niezbyt skomplikowane logistycznie, absolutnie tanie, dające możliwość wykazania się kreatywnością.

( W sensie tego co się będzie spożywało.)

Sceneria jak w teatrze.

Piramida poduszek za plecami. W otwartym lekko oknie powiewające firanki. Za tym oknem oczywiście wczesnoporanne słońce.

Albo włączony telewizor z programem ogrodniczym. ( Ktoś tam sadzi rośliny, wykonuje piękne aranżacje.)

Może być jednak też tak : za oknem deszcz stukający o szyby. W domu szaro, ( ale ciepło, bo inaczej marzenie byłoby bez sensu).

Góra z poduszek za plecami. Na kolanach kołdra, na niej koc, na kocu pies.

I ta tacka z wymyślnym śniadankiem. Albo miska owsianki.

I dobra kawa. Duży kubek dobrej kawy.

Bo ta kawa to sedno tego marzenia.

I może zamiast telewizji jakieś czasopismo. Takie o treściach optymistycznych.

Jak myślisz, czy to marzenie?

A może zwyczajny kaprys rozkapryszonej baby?

Bo kto to słyszał jeść w łóżku. Zwłaszcza jak jest się zdrowym, sprawnym, a na realizację czeka cała masa codziennych wyzwań.

Co to za moda?

Co to za zwyczaje?

Na szczęście od marzeń jeszcze nie płaci się podatków.

Zwłaszcza tych maleńkich, które robią w moim maleńkim świecie ogromną różnicę.

Pokazują, że czasami można inaczej.

Powoli celebrować życie.

Cieszyć się łykiem kawy, kęsem rogalika.

Bez irytacji, że okruchy na prześcieradle, czy brązowy ślad po kubku z kawą.

Bo cóż znaczą okruchy na prześcieradle, kiedy w sercu budzi się spokój i łagodność. Nadzieja na dobry dzień zagnieżdża się wzdłuż kręgosłupa.

I jak już opuści się stopy na podłogę, to rusza się w codzienność tanecznym krokiem.

Tak więc przy pierwszej nadarzającej się okazji, zmajstruję sobie taki poranek. Z kawą, rogalikiem i górą okruszków.

Bo świat jest piękny gdy małe marzenia robią wielką robotę.

Komentarze