Czasami wszystkie plany biorą w „łeb”.
Nic nie układa się jak powinno, kłody turlają pod nogami, a kamyk w bucie pali niczym żar z ogniska. I wtedy odpuszczam. Bo to zwyczajnie nie jest mój dzień.
Zwalam winę na niekorzystny biomet, gwiazdy w jakiejś retrogradacji ( czy czymś tam).
Bo wierzę/wiem, że jutro wszystko pójdzie jak z płatka.
Telefony będą odbierać profesjonalne osoby, w urzędzie nie będzie kolejek, a wizyta u dentysty przebiegnie sympatycznie i bez bólu.
Nie lubię walczyć ze światem. Bo kopiąc się z koniem, nigdy nie wygram. A czas bywa dobrym sprzymierzeńcem.
Tak więc, by dzień nie poczuł się stracony, robię to na co miałam od dawna ochotę. Łażę w księgarni między półkami. Kupuję czasopismo w który obejrzę tylko obrazki ( tak ze trzy razy).
Wypijam w kawiarni kawę, niespiesznie.
Wydłużam spacer z psem, dając sobie czas na przemyślenia, wspomnienia, plany. Oddycham lasem, czasem i wolnością od spraw.
Bo sprawy były są i będą. Namnażają się jak drożdże. Zwyczajnie trzeba je „odhaczać”, niwelować, zużywać. Bo wykipią na gorącą kuchenkę.
Ale sprawy to nie cały świat.
Pamiętaj! Najpierw Ty, sprawy potem.
W ogarnianiu spraw pomaga mi planowanie.
Planer, w którym robię listę ważności, priorytetów i drugorzędności.
Potem wykreślam.
A jak do południa wykreślę wszystko, to reszta dnia MOJA.
Czas wolny.
Więc spinam się. Bo kocham WOLNY CZAS jak nie wiem co.
Jeśli masz mały kłopot z czasem i sprawami, jeśli przytłaczają Cię w przestrzeni, kipią i przypalają, to może spróbuj planerka?
Karteczki, notesiku?
Smartfonika? ( To dla tych technicznych. Ja preferuję notesik.)
Notatki jeszcze nigdy nikogo nie zabiły. ( O ile nie jesteś szpiegiem, sprzedającym tajemnice państwowe.)
Mogą pomóc.
Skorzystaj z arkuszy gotowych do pobrania.
A z resztą czasu zaszalej.
To w końcu twój wolny czas.
Komentarze