Niewyszalone szaleństwo

Żeby być stara mądrą, najpierw trzeba być młodą i głupią. Ta młodzieńcza beztroska, ułańska fantazja i nastoletnia nieodpowiedzialność, to inwestycja w przyszłość. Bo niby jak mamy tę mądrość życiową zdobywać. No właśnie, popełniając błędy.

Stare przysłowie pszczół mówi, by uczyć się na tych cudzych.

Nie da się. Każdy ma inne życie, historie, osadzenie w rzeczywistości.

Idzie za tym zupełnie inna pula szaleństwa.

Moje dzieciństwo i młodość cechowała przedwczesna dojrzałość i konieczność odpowiedzialnych zachowań. Tak mi się poukładało.

Zabrakło czasu na dzikie zabawy w podchody, wspinanie na drzewa po zielone jabłka.

Dorosłam, bo dorastali wszyscy i tak wypadało.

Jednak ten dzieciak we mnie, ta zbuntowana nastolatka, z niezrealizowanym programem młodzieńczego buntu, nie zniknęła.

Przyszedł czas luzu.

Odchowane dzieci, którym trzeba było pokazywać dobry przykład, wyfrunęły z domu.

Wewnętrzna nastolatka wyczuła przestrzeń. Zaczęła domagać się metalowych koncertów, filmów o superbohaterach, szalonych podróży w dziwne miejsca. Dałam posłuch jej podszeptom, bo dziewczynie się należy. Za całe grzeczne dzieciństwo, odpowiedzialną młodość.

Myślę. Że rodzimy się z różnymi potrzebami i zasobami.

Chcemy się uczyć, rozwijać, zmieniać świat. Chcemy łamać schematy i przekraczać bariery.

I bycie dorosłym nie zwalnia nas z realizowania tego potencjału.

Uwielbiam opowieści, będące prawdziwymi historiami, o ludziach, którzy w drugiej połowie życia odkryli wreszcie prawdę o sobie.

Zakładają kapelę i ruszają w trasę, hodują kozy, albo lawendę. Uczą się tańczyć tango, malują, rzeźbią, podróżują stopem. Piszą książkę, przechodzą na veganizm.

Po odrobieniu życiowych lekcji, zrealizowaniu społecznych ról, stają się osobą, jaką zawsze chcieli być.

Jeśli zostanie im odwagi. I zdrowia.

I kiedy poczytam do poduszki książkę Bronnie Ware, „Czego najbardziej żałują umierający”, układam sobie kolejny dzień tak, by nie żałować.

A potem kolejny dzień, i kolejny…

Komentarze