A gdyby tak wysłać list? Do siebie?Taki list, by dotarł do mnie pod koniec grudnia.
Napisać w nim o tęsknotach i marzeniach, o planach. O tym co ważne dla mnie w nadchodzącym roku. O tym co trudne i bolesne, z czym chciałabym się rozstać. Jakie kłopoty rozwiązać, sprawy zamknąć, od jakich ludzi się oddalić.
Na piśmie, czarno na białym. Napisać, a potem kilka razy przeczytać. Zwerbalizowany problem otwiera bardziej na rozwiązania. A może problem to nie problem tylko mały wicherek w wielkich wichrach dziejowych.
A może, jeśli odetnę wszystko co jest kamieniem przy moim balonie, odlecę ku temu, czego mapa od lat wisi nad kominkiem?
Nie chcę walczyć o swoje. Chcę wypracować je łagodnie i spokojnie. Nikomu nic nie odbierać, oddać raczej, by lżej było lecieć.
Napiszę więc list do siebie, takiej jaką chcę być pod koniec roku. Napiszę co zrobiłam by właśnie taką się stać. Opiszę przeszkody, które pokonałam, ludzi których poprosiłam o pomoc, przyjaciół, którym było ze mną po drodze.
Napiszę, jak nagradzałam się za małe sukcesy drobiazgami, a za te większe gratulowałam sobie i świętowałam.
Będę sobie wdzięczna za wszystkie poranki, kiedy wstałam wcześniej, choć nie musiałam, za wszystkie uczciwie przebiegnięte kilometry, za sumienne rozgrzewki i nielubiane rozciąganie. Za książki, które czegoś mnie nauczyły, wzruszyły czy rozbawiły.
Opowiem sobie o rodzinnych spotkaniach, babskich pogaduchach i tych wszystkich samotnych chwilach, które nie były samotnością a relaksem i wyciszeniem.
Napiszę ten list, tak jakby to wszystko już się wydarzyło, jakby stało się faktem.
Podświadomość jest mądra. Zapamięta treść i formę, i nie pozostanie jej nic innego jak pilnowanie by rzeczy się stały.
Może dzisiejsza Ja, coś z treści listu zapomni, bo przecież nie musi pamiętać. Dostanie list pod koniec roku i przeczyta spokojnie co się wydarzyło.
Magia?
Pozytywne myślenie?
Prorokowanie?
Nie wiem.
Napiszę list, a reszta po prostu się wydarzy.
Komentarze