Życie, które jest przed Tobą, jest dużo ważniejsze niż to, które minęło.
Czemu więc z uporem maniaka wracasz do starych historii?
Były nauką, lekcją i sugestią do wyciągnięcia wniosków. Wyciągnąłeś je? Odrobiłeś pracę domową zadaną dwadzieścia trzy lata temu?
Jeśli nie, to odpuść. Życie tak nie działa, i tak nie dopuści Cię do poprawki. Zresztą po co.
Jaki jest sens naprawiania tego co było. Kosztem utraty energii, potrzebnej do zaangażowania się w to co jest, lub będzie.
Czy nie jest ważniejszym skonstruowanie projektu pod hasłem „Ja w mojej szczęśliwej przyszłości”. Dopracowanie detali, umieszczenie pożądanych zdarzeń na linii czasu.
Powiesz, po co?
Powiesz, a kto wie ile mi tego czasu zostało?
Czy warto?
Czy się opłaca?
Ile będę z tego miał?
Po prostu w spokoju doczekać do końca.
Odliczać dni, podobne do siebie jak krople szarego, przefiltrowanego przez smog deszczu.
Wszystko burzy się we mnie na taką postawę.
Brak szacunku do życia, które dostaliśmy, by przeżyć je jak najlepiej. Wykorzystać do ostatniej kropli. Do ostatniego oddechu.
Pomnożyć dobro niczym talenty z przypowieści.
Znajdować je zapakowane w kłopoty i trudności niczym lizak. Znam takie, co bez ostrego narzędzia nie wyjmiesz. ( Te lizaki)
Dopóki oddychasz, zawsze możesz zacząć wszystko od nowa. A jeśli nie zupełnie od nowa, to zamknąć rozdział i pisać nowy. Może inny, może nie będący kontynuacją.
Nie czekaj na ścianę. Taką w którą znienacka uderzysz. Ściana motywuje do zmiany, ale najpierw nabija guza.
Choroba, utrata pracy, rozstanie z bliską osobą… Zostawi bliznę, a przy okazji zepchnie z utartej ścieżki rutyny.
Nie czekaj na ścianę. Na zderzenie z lokomotywą. Na cegłę spadającą na głowę w drewnianym kościele. Bo może nie spadnie.
Ustawi Cię za to do końca świata w kiepskim związku, dołującej pracy, zagrzybionym mieszkaniu, mieście, którego atmosfery nie znosisz. Wśród ludzi, z którymi masz niewiele wspólnego.
Do końca świata?
Poczytaj o skutkach życia w permanentnym stresie.
O następstwach poczucia żalu i nieszczęścia.
O zgorzknieniu i jego wpływie na starzenie się każdej komórki Twojego ciała.
To równia pochyła, której spadku jeszcze nie dostrzegasz, wierząc że jest jak jest i nie będzie inaczej.
I prędzej czy później ciało wystawi Ci rachunek.
Bo ciało chce być szczęśliwe. Funkcjonować w radości i zadowoleniu.
Nie da się?
To może sprawdź, ile energii tracisz na szukanie wymówek. Na wynajdowanie przepisów jak być nieszczęśliwym. Oferta jest bogata.
Te receptury szczęścia są trudniejsze do odnalezienia.
Na początek poszukaj szczęśliwych. Oni się podzielą. Gratis.
I powiem Ci z ręką na sercu, że o szczęśliwe życie warto zawalczyć. Nawet jeśli czas pokaże, że walczyłeś o rok szczęśliwości. O trzysta sześćdziesiąt pięć szczęśliwych dni. O ogrom godzin i minut, spędzonych z uśmiechem na twarzy, spokojem w sercu i czystym tlenem w płucach.
A jeśli pomnożyć je razy dwa?
A jeśli pomnożyć je razy dziesięć?
Wow!
No powiedz mi teraz, że nie warto.
Warto, jak jasna cholera!
Komentarze