Odkryłam w sobie pewną sprzeczność. Niespójność logiczną. Bo skoro z jednej strony życie składa się z drobiazgów i te drobiazgi ważkie są i wielkiej rangi, a z drugiej strony nakazuję sobie nie przejmować się pierdołami??
Co jest zatem ważnym drobiazgiem z co durną nieistotną frędzlą?
I bądź tu człowieku mądry? Pogrupuj, posegreguj, odróżnij.
Na lewo istotny drobiazg na prawo zbędny kurzołap.
Problem pojawia się nie tylko w kwestii rzeczy materialnych. Tu ogarniam cenne pamiątki i brylantowe kolczyki, białe kruki czy lektury z makulatury.
Nieprzyjemne mrowienie kręgosłupa pojawia się, gdy w grę wchodzą relacje.
Raz na jakiś czas robię porządki. W relacjach, tych bliższych i dalszych.
Niektóre są stałe i niezmienne niczym piramidy. Odległe w przestrzeni, z idącymi za tym ograniczonymi spotkaniami w realu. Budowane mocą wspólnie przeżytych doświadczeń, niezwykłych, wiążących piękną niewidzialną nicią już na zawsze. Inne budowane latami, cegiełka po cegiełce, niczym chiński mur. Nie do zburzenia, nie do obejścia. Dostajemy szanse na taką relację, jedną w życiu. Może dwie.
I te przyjaźnie magiczne, spadające z nieba, niczym płonący ogon komety. Potem nic nie jest już takie samo.
Moc takich związków jest ogromna, to już nie cegiełki, a bloki skalne ustawione niewidoczną siłą na kształt piramidy.
Jak więc odnieść się do tych relacji bez nici empatii, zrozumienia, trwających siłą rozpędu i przyzwyczajenia. Kiedy jesteśmy dla drugiej strony łatką, na chwilową czasowo-emocjonalną dziurę. Jesteśmy potrzebni tylko wtedy, kiedy niesiemy ze sobą użyteczność, wygodę, podwózkę samochodem, czy pożyczką do 10tego.
Jestem szczęściarą. Ma dwie przyjaciółki, choć bardziej PRZYJACIÓŁKI. Z różnymi historiami, łączącymi emocjami, ale z wiernością i lojalnością ponad czas i przestrzeń. Mam kilka bliskich koleżanek, z którymi jestem w bardzo ciepłych relacjach. To też osoby ważne w moim życiu.
Coraz mniej jest tych związków bez wzajemności. Bez empatii, zrozumienia, zaangażowania. Kiedyś zabiegałam, zaglądałam, dzwoniłam, organizowałam wyjścia. Teraz odpuściłam.
Może na początku bolało, jak boli rozczarowanie. Była jakaś luka. I to poczucie, że może powinnam jeszcze dać szansę, zrozumieć, zaakceptować.
A może zaakceptować, że nie muszą być dla wszystkich najważniejsza.
Jak porządki, to porządki.
Pojawia się więcej przestrzeni i czasu.
Trochę jeszcze hula przeciąg w tej czasoprzestrzeni, a może to ożywcze zefiry zwiastujące nowe.
Komentarze