Jak nie zostać bezrobotnym kosmonautą

Gdyby spełniały się wszystkie marzenia, obudzone w dziecięcych głowach, księżyc byłby dziś pełen bezrobotnych kosmonautów.

Na szczęście marzenia zmieniają się i dorastają razem z Tobą. Ulegają nieustannym ewolucjom i metamorfozom. Płyną jednym nurtem, a czasami burzą się niczym Niagara.

Aż przychodzi taki moment, kiedy zaczynasz czuć, że dałeś z tymi marzeniami ciała. Czas minął. wszystko przepadło.

A Ty zostałaś z przysłowiową ręką w nocnym naczyniu.

Hołdując przekonaniom, że jak  nie wyszło za młodu, że źle rozdzieliłaś siły i czas, to teraz już mogiła. Metaforyczna, choć nie do końca.

Rozpamiętujesz młodzieńczy zapał, świetlane wizje, czy co tam jeszcze hulało w głowie. Robisz wyliczanki z wymówek, pechów, błędów, potknięć.

Masz sobie za złe. Duże rzeczy masz sobie za złe. To jest ta lepsza opcja. Bo Ty możesz zacząć od nowa.

Kiedy masz pretensję do rodziców, nauczycieli, świata, psa sąsiadów, ewolucji i ocieplenia klimatu, to przegrywasz na całej linii. Winni są oni, a Ty bidulo jesteś ofiarą złego losu.

A teraz pomyśl… bo może jeszcze jest o czym. Szansy na bycie kosmonauta raczej już nie ma, ale radzę trzymać rękę na pulsie, bo programy kosmiczne nie powiedziały ostatniego słowa.

Na bycie gwiazdą rocka ( choć na parę dni) jest szansa. ( Polecam tekst „Jak zostałam gwiazdą rocka” )

Napisanie książki? Wystarczy zeszyt i długopis. Na początek, bo najtrudniej zacząć. O maszynę do pisania postarasz się po trzech, czterech rozdziałach.

Co tam jeszcze? O podróżowaniu już pisałam, powtarzać nie będę.

Tatuaż? A kto Ci zabroni? Wymarzony motylek, smok, róża, czy stokrotka.

Ogród? Balkonowe zielone szaleństwo, zabluszczone parapety, lub kawałek zielonego u znajomych na działce. Chętnie podzielą się pieleniem.

A może coś nowego? Co zupełnie nie przyszłoby Ci do głowy dziesięć, piętnaście, czy choćby rok temu.  Taki totalnie odjechany pomysł, od którego dzieci złapią się za głowę, a wnuczki powiedzą „szacun”.

Mój pomysł z blogowaniem urodził się niecałe dwa lata temu.  Nie wiem skąd i jak, ale dałam sobie szansę. I piszę jak nawiedzona.  Mimo, że blogi to domena raczej młodszego pokolenia. Tak mi się zdawało, a życie pokazało, że niekoniecznie.

Robię też inne rzeczy o których wiesz, a które wymyślają mi się w głowie na bieżąco.

Bo marzenia są wytworem kreatywnego umysłu, aktywnego ciała i duszy głodnej dobrych emocji.

Nie możesz ich sobie odbierać.

A kiedy te stare zapomniane przestały Cię inspirować, zawsze możesz wymarzyć sobie nowe.

Nówki sztuki, w sam raz na tą drugą, lepsza połowę życia.

Komentarze