Jadę, szkoda spędzić życie na parkingu

Kim zostaniesz jak dorośniesz?
Pamiętacie takie pytania, zadawane przez kolegów, ciocie i wujków, rzadziej rodziców? A pamiętacie odpowiedzi?

Czy są wśród Was tacy, których marzenia pozostały niezmienne?

Chęć bycia strażakiem, policjantem, generałem, stewardessą, nauczycielką, przetrwała koleje losu?

Wiadomym jest, że z wiekiem paleta możliwości staje się coraz bogatsza. Poznajemy świat, poznajemy siebie. Odkrywamy nowe role, jakie fajnie byłoby odegrać.

Konsekwencja czy elastyczność?

Trwanie w raz podjętym zobowiązaniu mimo zmieniających się czynników, rosnącego osobistego potencjału?

Znam kilka osób, które kierowane konsekwencją, może ambicją własną lub rodzicielską, ukończyły akademie plastyczne i muzyczne. Potem nie dotknęły więcej instrumentu, nie skalały się tworzeniem.
Zaczęły robić to co chciały.

Cała masa moich znajomych z liceum, pracuje w branżach nie związanych z ukończonymi studiami. Wyjątek stanowią lekarze. Czy chodzi o pieniądze?
Czy nasze preferencje zmieniają się tak jak zmieniamy się my, chudną, tyją, łysieją? Rozwijają się sportowo i intelektualnie?

Bywamy przywiązani do etatów, dających poczucie stabilności życiowej. Praca to konieczność, obowiązek do wywiązania się.

Młodzi ludzie, według moich obserwacji, chętniej poszukują. Miejsca, które będzie do nich pasowało, zajęcia, które będzie rozwijało, środowiska twórczego, ekologicznego.

Starsi przywiązują się. Do miejsca, zajęcia, ludzi.

I tylko garstka odważnych rzuca się na szerokie wody. Darzę ogromnym szacunkiem ( podszytym odrobiną zazdrości) ludzi stawiających na głowie swój świat. Zmiana miejsca zamieszkania, miasto na wieś, morze na góry, inny kraj, klimat. Zmiana pracy, korporacja na hodowlę kóz, uczenie wf-u na taniec na rurze, roznoszenie przesyłek na kręcenie pizzy.
Możliwości jest dużo. Pragnień pochowanych nawet przed sobą, jeszcze więcej.

Tylko czasu jakby niedostatek.

Zmiany nie są łatwe i nie pisane każdemu. Nie agituję do szalonych decyzji, odwracania się od świata, negowania tego co tu i teraz. To proces indywidualny. Jednak ci, co się odważyli, zazwyczaj nie żałują. No może tylko tego, że czekali tak długo.

Jedne teorie każą w procesie zmian odciąć sobie drogę odwrotu, inne, że od studni oddalamy się wtedy, kiedy wiemy gdzie jest kolejne źródło.

Każdy ma swoją drogę, sposób na przeżycie życia.

Dawno temu znalazłam taką metaforę, dostajemy życie jak zatankowany do pełna samochód, z włączonym silnikiem. Możemy zostać na parkingu, bez ryzyka, lub wyruszyć w podróż i jechać dokąd chcemy dopóki wystarczy paliwa.

Odstałam na swoim parkingu wiele lat, ale w baku jeszcze sporo paliwa, więc jadę gdzie poniesie mnie droga, fantazja i czekające na spełnienie marzenia.

Komentarze