Jest źle. Ale to dobrze, bo im gorzej, tym lepiej.
Znowu pada. Znowu wiatr/słońce/upał/mróz. (Wybierz co akurat pasuje) W sklepie kolejka, w autobusie ścisk i brzydko pachnie. Ktoś znów wyrzucił śmieci do lasu. Politycy fatalnie rządzą. Lekarze beznadziejnie leczą. Nauczyciele nieskutecznie uczą. I jakże łatwo jest kontynuować. Krytykować i wytykać światu błędy. Złorzeczyć Bogu. Mieć pretensje do rodziców/dzieci. Do siebie, za błędy młodości, porażki i kiepskie wybory. Do partnera, że jest jaki jest. Do kota, że nasikał do kapci. A może to geny? słowiańska tradycja, manipulacja kosmitów?
Narzekanie włącza się samoistnie i działa na autopilocie.
Czemu tak? Jak to się dzieje, że narzekać jest tak prosto?
Tak łatwo krytykować świat? Jego konstrukcję, zasady działania, naturalne procesy.
Gdyby się na tym skupić, to okazałoby się, że wszystko jest do bani.
Począwszy od pogody, architektury, zdrowia, sytuacji politycznej i gospodarczej, poprzez przybieranie na wadze po ciastkach, a na pchłach i komarach kończąc.
Serio jest tak źle?
Naprawdę nie ma powodów do radości?
A może ponurość i defetyzmy tak weszły w krew, że stały się stanem naturalnym. Gorzkim i niewygodnym, ale „własnym”.
Ci radośni optymiści z uśmiechem na twarzach, wzbudzają niepokój.
Czy takiemu uśmiechniętemu jest lepiej niż mnie?
Więcej zarabia? Jest zdrowy? Ma lepszego męża/żonę?
Dzieci lepiej się uczą? A może śmieje się ze mnie?
Nie widzi w jakim świecie przyszło nam żyć?
Wariat! Może knujący zbrodnie psychopata?
Nawyk narzekania wciąga niczym czarna dziura i trzyma w swych objęciach jak dziesięcioramienny kraken.
Nawyk, to podobno druga natura.
A gdzie ta pierwsza i jaka jest JEJ natura?
Jaka była, zanim narzekanie stało się sposobem na uprawianie relacji ze światem.
Czy to nie straszne, że czuję się gorzej, kiedy jest mi lepiej?
Nie lepiej od Ciebie i Ciebie.
Zwyczajnie dobrze. Bez pretensji, żalu i zrzucania winy na konstrukcję tego świata.
Jest jak jest, jestem jaka jestem.
Raczej optymistyczna niż smutna.
Raczej zadowolona niż pełna roszczeń.
Raczej zdrowa, raczej pełna nadziei, raczej w zgodzie.
Z przekonaniem, że jeśli wybiorę radość i będę pilnować, by ponawiać ten wybór każdego dnia i w każdej godzinie, to zagnieździ się we mnie na stałe. Niczym przyjacielska dodatkowa śledziona.
I pójdziemy przez świat nie narzekając, że jest jaki jest, tylko ciesząc się, że jest właśnie taki.
Komentarze