Depresja, choroba niespełnionych oczekiwań wobec siebie i świata.
Efekt nieustannych prób dogonienia świata. Nadążania za technologią, modą,
Zaburzonej fizjologii mózgu. W prostych słowach. W praktyce skomplikowane zjawisko, skrytobójcza choroba.
Depresja. Przyjaciel czy wróg.
Jeśli przyjaciel, to z rodzaju tych co walą prawdę prosto z mostu, nie patrząc czy ranią. Uświadamiają z bolesną brutalnością. Otwierają oczy na błędy, słabości, zaniedbania. Pokazują dziury w szczelnym światoodpornym pancerzu.
Jeśli wróg, to cichy i podstępny, udający przyjaciela.
Jak się w tym połapać.
Bo depresja, tak jak nic na świecie, wywala nam, że w życiu, czasie i przestrzeni, nie jesteśmy absolutnie tam gdzie powinniśmy. Pogubiliśmy cele, drogi i marzenia.
Pomieszały się wartości.
Rozum przejął kontrolę, racjonalizując wszystkie podejmowane dotychczas decyzje. Skąd więc ten bunt w ciele? Dolegliwości pojawiające się znikąd, zniechęcenie zamiast euforii po osiągnięciu kolejnego awansu. Ból istnienia doskwierający jak pęk gwoździ w bucie.
Skąd potrzeba schowania się z głową pod kocem na chwilą, dzień, resztę życia?
Łykamy pigułkę szczęścia.
Pomaga na trochę. Wracamy do pogubionego świata i przez jakiś czas jest ok.
I jeśli nic się nie zmieni, jeśli nie odkryjemy w głębinach siebie, w otchłani wewnętrznej prawdy, o co tak naprawdę chodzi w życiu, to fundujemy sobie powtórki z rozrywki.
Organizm raz nauczony ucieczki w depresję, będzie wracać na tą ścieżkę.
Dlatego myślę, że warto szukać. Układać się z życiem, negocjować warunki zmiany i pakt o nieagresji z depresją.
Do skutku. Na długo, krótko, bezterminowo.
Komentarze