Demoniczny pokurcz w przykrótkich gaciach

Każdy ma swojego demona. Podobno ma i podobno każdy.

Cała różnica w tych demoniszczach, to ich różna siła i moc wtrącania się w życie nosiciela. Czasem mała, znikoma, a czasami tnąca niczym góra lodowa.

Małe piwo, kiedy skubany wtrąca się zaledwie. Wrzuca od czasu do czasu trzy grosze, psując nastrój, niczym upał zostawioną w garnku zupę.

Czasami ten ( którego imienia lepiej nie wymawiać) psubrat, rości sobie prawa do decyzji absolutnych. Do, psucia humoru Tobie i innym, zalegania na wątrobie nieistotnym sprawom, do rycia zmarszczek na czole.

Nie oszukuj się, że nie masz tego pasożyta, bo to tak jakby negować przeszłość. Całą historię życia, wszystkie wspomnienia i doświadczenia.

Odkąd sięgasz pamięcią, lepiłeś demona. Z głosu rozgniewanego ojca, z samotnej nocy, gdy nagle wyłączyli światło, z porcji szpinaku, którą kazali Ci zjeść w przedszkolu, a którą potem zwymiotowałeś. Z słów matki, która mówiła o rozczarowaniu szkolnymi wynikami. Z odrzucenia przez rówieśników, szkolną miłość i trenera drużyny, o której śniłeś. Pasłeś łobuza, maleńkimi kęsami porażek i rozczarowań, wielkimi porcjami emocji po miłosnych rozstaniach. Dzień za dniem rósł podłączony niczym do kroplówki, pod każdy gorszy dzień.

I wyrósł. Niczym mutant na sterydach. Wyposażony w kolce i macki, kły jadowe, hipnotyzujące wężowe oko, uścisk godny anakondy. We wszystko co może obudzić Twój strach.

I udając Ciebie, mówi w głowie wieloma głosami.

Jak przystało na demona, to raczej dobrej roboty nie robi. O nie! To nie jego działka. On ma psuć i niszczyć, nieść mrok, siać zamęt i zniszczenie.

A kiedy już zniszczy Ciebie, kiedy uwierzysz, że jesteś złem, ciemnością i chodzącą porażką, to Twoimi rękoma będzie niszczył dalej. Karierę, rodzinę, relacje, marzenia i plany na przyszłość.

Czasem demonicznego gnoja udaje się złapać w sieć podczas terapii, gdy w porę poczujesz, że tracisz kontrolę. I dobry fachowiec pomoże gada okiełznać, uśpić, lub jak dobrze pójdzie, odesłać w niebyt.

Kiedy jeszcze nie urośnie tak bardzo w siłę, a kiedy jednak uświadomisz sobie jego istnienie, zrób z nim porządek.
Znajdź sposób, by stracił głos, moc i energię.
Jak walczę ze swoim wewnętrznym pokurczem?

No właśnie tak.

Najpierw zmieniam mu imię, bo Demon brzmi dumnie, ale pokurcz, to pokurcz. Malizna, która wije się na dnie pełnego smutniejszych emocji dołka.

Pokurcz w przykrótkich gaciach i dziurawych skarpetkach nie do pary.

Pokurcz z jednym zębem, kaprawym okiem i zjedzonym przez mole ogonem.

Pokurcz, który kurczy się i maleje, za każdym razem, kiedy czuję się dobrze i mam tego świadomość.

Świadomość jasnych stron przeszłości, pięknych wspomnień, osiągnięć i sukcesów. Mniejszych i większych. Ustawianych z dumą na półce z trofeami. Podświetlanej i regularnie oczyszczanej z kurzu.

Pokurcz bojący się światła słońca, romantycznego blasku świec i poświaty księżyca.

Pełen lęku przed tym, że znów coś mi się uda. Że będzie jak należy. Że świat się do mnie uśmiechnie ustami kasjerki w markecie, obcego przechodnia, konduktora w pociągu.
Mały tchórz chowający się w zakamarkach podświadomości.

Czeka. Na kilka bezsennych nocy, uporczywy katar, migrenę, czy ponaglenie z banku. Na awarię samochodu, odwołane ważne spotkanie. Wychyla paskudny łeb i patrzy czy wystarczająco osłabłam. Czy straciłam czujność.

No cóż różnie to bywa. Wystarczy kilka chwil nieuwagi i trzeba pacyfikować pokurcza od nowa. Na szczęście mam wprawę, narzędzia, strategie.
Znajdź swoją broń, pamiętając, że nie jesteś zlepkiem przypadków, cudzych słów i porażek. Jesteś kształtującym się wciąż od nowa niezwykłym bytem. Świadomie wybierasz z czego tworzysz własne JA.
Z odwagi, mądrości życiowej i książkowej wiedzy, z dobrych słów, uczynków i banalnych uśmiechów bez powodu. Cegiełek jest bez liku.

A pokurcz w przykrótkich gaciach może się gonić.

Komentarze