Czy czas to pieniądz?
Nie, czas to wszystko to, czego za pieniądze nie da się zdobyć.
Miłość, zdrowie, wspomnienia dobrych chwil.
Nawet najdroższy zegarek na świecie nie sprawi, że czas popłynie wolniej. Będziesz mieć go więcej, by wykorzystać na zdobywanie dóbr, których nie zabierzesz na drugą stronę.
Żyjąc w świecie materii, potrzebujemy jej przejawów do życia. Domu, ubrania, pożywienia. Potem pojawiają się rzeczy potrzebne do wygodnego życia. Samochód, miękki fotel, smaczniejsze potrawy, większe mieszkanie.
I na tym można by było poprzestać, gdyby nie potrzeba luksusu. Wyjścia ponad. Przeciętność, zwyczajność, innych ludzi.
To w tym miejscu instalujemy się na spirali gonitwy po więcej.
Przegapiając kolejne upływające wiosny. Kolejne upalne lata, barwne jesienie, spokojne, wyciszające zimy.
Walczymy o awans, nowsze gadżety, większe telewizory, telefony warte trzy mocne pensje, by i tak nie mieć czasu na rozmowy.
Nie wiem czy ten głód posiadania bierze się genów, narkotycznej dopaminy, wsączających się zewsząd reklam.
Jedni potrzebują do szczęścia trzynastu pokoi, sześciu telewizorów, pokoju do gier i własnej sali fitness.
Innym wystarczy czterdzieści metrów własnego kwadratu, w którym spotykają się gromady zainteresowanych sobą i lubiących się ludzi. W którym mieszka pies, kot i rybki w akwarium. Na półkach biblioteczki tłoczą się książki, ramki ze zdjęciami, babcine, pamiątkowe serwetki.
Po kątach kłębi się szczęście i zadowolenie z życia.
Zegarek ze sklepiku za rogiem, na paseczku ze sztucznej skóry, odmierza minuty i godziny. Dobre minuty, radosne godziny.
Najdroższy zegarek świata, został w ubiegłym roku wylicytowany za ( w przeliczeniu na polskie monety) sto dwadzieścia milionów.
120 000 000.
I tak się zastanawiam, jak wiele szczęścia przysporzy posiadaczowi?
Czy ta pani w czerni, z kosą na ramieniu, da się przekupić gadżetem i zabierze ze sobą kogoś innego?
Funkcjonuję na innym poziomie materii, związanym zapewne z innym stanem posiadania. Miałabym wiele pomysłów jak rozdysponować sto dwadzieścia milionów.
I nie tylko ja miałabym z tego frajdę.
No cóż, może to i dobrze, że nie mam zegarka za kosmiczne kwoty. Mam prosty, sportowy, reanimowany gumką, bo wciąż zapominam o kupieniu nowego paska.
Odmierza mi kilometry biegów i spacerów. Wyznacza godziny pracy i odpoczynku. Przypomina o miłych spotkaniach z dobrymi, ciekawymi ludźmi. Robi swoją robotę.
Odmierza mój czas.
Bez szpanu i ostentacji przypominając, że żyje się raz i w związku z tym warto zrobić to dobrze.
Komentarze