Chaos zwany nowym porządkiem

Na początku był chaos.
A co było potem? Dzieło stworzenia. Świat na pozór zorganizowany, usystematyzowany, logiczny, ale wciąż targany chaosem.

Lubię porządek. Sprzątam, wycieram kurze, układam bibeloty według jakiegoś klucza. Porządkuję książki w bibliotece. Wysokością, kolorem, autorem, tematyką. Co i rusz układam swetry w szufladzie i łącze w pary skarpetki, uparcie dążące do separacji. Podlewam kwiatki, wymieniam wodę w wazonie. Staram się, naprawdę się staram.

I co z tego.

Chaos jest potęgą. Wystarczy chwila nieuwagi, a biurko traci malowniczą symetrię, piętrzą się notesy i notatki. Kubek, ładowarka, płyta, tabletki na gardło, spray do okularów, drugie okulary, chusteczki jednorazowe…..
Na półce w łazience robi się jakby gęściej. Butów w przedpokoju jakby więcej, w szafie tłoczniej, w lodówce zimniej.

I znów porządkuję, układam, czyszczę, wyrzucam. Cieszę serce i oczy ogarniętą przestrzenią. Ład uspokaja. Czuję się w równowadze i jedności ze światem. Przestrzeni i czasu więcej wokół mnie. Dobre uczucie.

Tylko że, w moim świecie chaos i równowaga stanowią amplitudę o regularnej falistości. Góra-dół, dół góra i tak nieustannie.

A może o to chodzi, by zaakceptować chaos?
A może chodzi o znalezienie sposobu na uporządkowanie ?
A może chodzi o poszukiwanie?
O bycie w ruchu.

Wszechświat porusza się nieustannie, układ słoneczny, planety, skąd więc pomysł, że ład, porządek, stagnacja jest tym stanem pożądanym?

Nie będę walczyć z chaosem. Może prędzej z bałaganem, jeżeli uda mi się odróżnić jedno od drugiego.
Jestem na dobrej drodze.

Kupiłam podręcznik.
Jordan B. Peterson napisał książkę, przewodnik, poradnik.
„12 Życiowych Zasad antidotum na chaos”
Poczytam, spróbuję, podzielę się spostrzeżeniami.
Być może w tym chaotyczny szaleństwie jest metoda.

Na co?

Na szczęście, jakkolwiek by je rozumieć.

Komentarze