Być rzemieślnikiem czy artystą?

Wszystko co robimy w życiu może być sztuką lub rzemiosłem.

Czasami ta granica jest dosyć płynna.
Zrobienie parasola z plątaniny haczyków, drucików i zapinek jest rzemiosłem. Zrobienie tego samego parasola i dodanie mu rzeźbionej rączki i powłoki ręcznie malowanej w smoki lub papugi jest sztuką.
Upieczenie tortu nie jest proste, ale da się to zrobić. Biszkopt, krem, biszkopt, krem, wisienka.

Ale sama lubię oglądać wyroby cukiernicze tak piękne, unikalne i artystyczne, że grzechem wydaje się ukrojenie choć kawałeczka.

Ogród może być płachtą trawnika otoczonego żywopłotem, może być też bajką, perełką, lub namiastką ogrodu botanicznego.

Każdy może stać się artystą.
To moje niezachwiane zdanie od lat. Choć może bardziej, odkąd zetknęłam się z Vedic Artem.

I tak sobie obserwuje ludzi dyskretnie.
Nie żebym podglądała, czy coś w ten deseń. Absolutnie nie.

Porównuję dziewczyny ubierające się na jedną modłę. Baleriny, leginsy, krótka kurtka, wielki szalik i rozpuszczone włosy, koniecznie blond.
Patrzę na panów ostrzyżonych na cztery sposoby, w dżinsach, krótkiej kurtce, szaliczku zaplątanym w aktualnie pożądany sposób.

Czasem mam możliwość gościć w domach, tak identycznych, że aż strach. Ołtarz z telewizorem, dookoła niego kanapa i fotele. Czasem na ścianie obraz (czytaj reprodukcja z Ikea.)

Bywają jednak wyjątki. Te wyjątki sprawiają, że widzę światełko nadziei w tunelu nudy, monotonii i uniformizacji.
Trafiają się jednostki, ciut szalone, lub całkiem odjechane, na widok których banan zakwita na twarzach.

Moje osobiste obserwacje potwierdzają, że za kreatywnością, odmiennością, czy nowatorstwem podąża cała masa ciekawych cech.,
Kreatywność to nie tylko pomalowanie mieszkania na niewyobrażalny fiolet, róż, czy błękit. To przede wszystkim odwaga, by zrobić coś innego. Dokonać zmiany. Podjąć ryzyko nieudanego eksperymentu na wzroku i błędniku. Za tym podążają odważne życiowe postawy. Sprzeciw wobec przemocy i niesprawiedliwości, obrona słabszych, empatia i altruizm.

Ubranie się w sposób odbiegający od kanonów, to przejaw pewności, poczucia własnej wartości, intuicyjne wyczucie spójności ze światem.

Podejmowanie nietypowych aktywności, oglądanie niepopularnych filmów, czytanie książek o których nikt jeszcze nie słyszał, to kolosalny napęd rozwijający umysł, dojrzałość społeczną i emocjonalna.

Po przejściu przez tunel systemu edukacji, religijnej indoktrynacji, korporacyjnego wyścigu szczurów, pozostaje bardzo niewiele miejsca na bycie sobą. Nieliczne jednostki z ogniem indywidualizmu, płonącym w niepokornej duszy, iskrzą kolorami na tle jednorodnej w myśleniu i działaniu populacji.

I wracając do parasola.

Nie oceniam żadnej postawy. Nie potępiam. Każdy ma swoją wizję szczęścia, swój pomysł na siebie, swoją drogą i swoje marzenia. Ma swoją odwagę, swoje poczucie bezpieczeństwa i potrzebę stabilizacji.
Społeczeństwo składające się z szalonych nieposłusznych indywidualistów, twórców, malarzy i poetów, utonęło by w chaosie.

Ale tak po cichu marzy mi się by było ich więcej. Żeby wychodząc na ulicę dostrzec coś ponad szarość i czerń. By na ścianach mieszkań, na głównej ścianie, zawisły obrazy malowane ręką gospodarzy, ich dzieci i przyjaciół.
By w kuchni cieszyć oko kubkami, z których każdy opowiada inną historię, a na oknie zamiast ziół z marketu, stał krzewik mandarynki, własnoręcznie wyhodowany z pestki.

By czarne płaszcze zamienić na kolorowe, marsowe miny na uśmiechy, a kolejną czarną kawę, na herbatę z malinami, imbirem i pomarańczą.

Taką, która ogrzeje ciało i duszę.

Komentarze