
Nie ma piękniejszej zieleni, niż młoda zieleń lasu w słoneczny poranek. Pierwsze liście, świeże, mięciutkie i czyste. Nie pokryte kurzem, z widoczną delikatną siateczką nerwów. Trawa przebijająca się przez warstwy zeszłorocznych liści. Zieleń dębów, zieleń sosen, zieleń jagodowych krzewinek.
Podobno Eskimosi mają czterysta określeń na nazwanie śniegu. Jego struktury, koloru, miękkości. Ich świat to śnieg. Niby wszystko białe, a jednak biel bieli nie równa. W tym co dla nas jest monotonią, dostrzegają policzalną do czterystu ilość różnic.
Biegam i spaceruje od lat po małym kawałku lasu w pobliżu domu. Zimą w czapce i słuchawkach. Wiosną i latem z szeroko otwartymi uszami i oczami.
Wiosną zmiany następują lawinowo. Codziennie jest inaczej. Liście dębów najpierw jak małe pączusie, następnego dnia wychylają pierwsze listki, sosny wypuszczają prosto w niebo zawiązki młodych pędów. Nie nadążam za szaleństwem wiosennej natury. Wszystko pachnie i śpiewa.
Wiosną przydałaby się taka Eskimoska umiejętność precyzowania kolorów. Bo zwyczajnym zielonym nie da się opisać wiosennego lasu.
Ptaki budują gniazda i wabią się świergotliwymi piosenkami.
W ludziach wiosna też budzi swoiste namiętności. Garniemy się do nieskalanych człowiekiem kawalątków natury.
I tu będzie brutalnie! Włazimy z butami i samochodami w ten cichy świat. Żremy fastfoody, wywalamy torby w krzaki. Entuzjastycznie tłuczemy butelki, kaleczymy drzewa, łamiemy gałęzie. Opróżniamy popielniczki, wciskamy pampersy pod krzaki. Następnym razem pojedziemy w inne miejsce, takie czyste i dzikie. I zostawimy tam swój śmietny znak.
To „my”, takie być może ciut niesprawiedliwe. Nie wszyscy są dupkami, okaleczonymi na umyśle i ciele, co to nie potrafią donieść śmieci i butelek do stojącego w odległości 10 metrów kosza.
Gotuje się we mnie i choć z natury spokojny ze mnie człowiek, to tłukłabym taki element i patrzyła czy równo puchnie.
Marzy mi się taki Likwidator, bohater komiksu, walczący z ludzkimi trutniami i szkodnikami. Taki wróg naturalny i tępiciel. Myślę, że cywilizacja wiele by zyskała na eksterminacji jednostek durnych i egoistycznych.
Na szczególnie brutalną kasację skazałabym tępogłowca, który jesienią ubiegłego roku wywiózł do lasu i porzucił samotnie czerwoną umywalkę i takiegoż koloru kibel! Zdecydowanie esteta.
Zieleń wycisza i uspokaja. Nawet przeczytałam o tym książkę. Dr. Qing Li napisał jak dzięki drzewom stać się szczęśliwszym i zdrowszym.
Ludzka ignorancja wkurwia, frustruje i rodzi obawy, że niektórym jednostkom żadna ilość lasu nie pomoże. Może ciut na nogi, ale na głowę nie bardzo.
Kocham las, uwielbiam obserwować drzewa, ich niezwykłą różnorodność. I może kiedy na drodze reinkarnacji stanę się drzewem, to z dziką rozkoszą będzie to „bijąca wierzba”.
Komentarze