Bo pośpiech to podobno wskazany przy łapaniu pcheł

Śpiesz się powoli. Taka rada od wszechświata przyszła dziś do mnie. W odpowiedzi na zdarzenia, jakich ostatnio doświadczam.

Bo chciałabym szybko. Według planu. Z pełną kontrolą nad wszystkim, w czym na planie zdarzeń uczestniczę.
Śpiesz się powoli… Haha.

Kiedy coś z przodu ciągnie a z tyłu pogania.
Kiedy chce się wszystko zrobić na czas albo przed czasem.( A tutaj akurat jest to niemożliwe. Czasu nie da się wyprzedzić.)

I frustracja narasta. Stres karmiony kortyzolem, podstępnie i diabolicznie sączącym się do organizmu, dokonuje partyzanckiego ataku na system odpornościowy. Pesymistyczne scenariusze wydają się tymi najbardziej prawdopodobnymi.

Świat wrzeszczy do ucha, żebym dokładnie usłyszała, „ŚPIESZ SIĘ POWOLI”.

A ja wciąż kombinuję i rozkminiam o co mu chodzi.

Co mi z tych zagadek wychodzi?
Żebym nie zbaczała z wybranej ścieżki.
Żebym uważnie się rozglądała i wyglądała okazji. Szans, łatwych do przeoczenia w pośpiechu.

Żebym nie dawała za wygraną.
Równym, dynamicznym krokiem, zmierzała tam, gdzie światełko mruga obietnicą.
Gdzie to miejsce radosne, spokojne, zielone i kwieciste.
Bo Świat nie mówi odpuść. Nie mówi zostaw to.
Nie wieszczy porażki.
Najzwyczajniej radzi, by odrobinę zwolnić.

Spieszyć się, owszem, ale nie gnać na złamanie karku.

By w całości, zdrowiu i rewelacyjnej kondycji emocjonalnej, dotrzeć tam gdzie mam dotrzeć.

Tam gdzie chcę dotrzeć.

Komentarze