Beaujolais Nouveau, pierwsze słowa jakich nauczyłam się po francusku

Każdego dnia ktoś coś zaczyna.

Początek roku w sylwestra, początek roku kalendarzowego we wrześniu.
Świętujemy numerologiczny nowy rok i chiński nowy rok.

Dziś jednak świętują winiarze. Właściciele winnic, producenci wina i cała bardzo, bardzo duża rzesza miłośników tego niezwykłego trunku.

Trzeci czwartek listopada to dzień próbowania młodego wina. Beaujolais Nouveau, nie wolno go otwierać wcześniej. Takie są zasady.

Wino powstałe z winogron z tegorocznego zbioru, to taki wcześniak. Zwiastun, według którego znawcy określą ” co z niego wyrośnie”, kiedy dojrzeje. Ale wypada spróbować. To taki rytuał.

Bo to wino każdego roku jest inne. Świeże, lekkie. Tegoroczne ponoć jest wesołe.

A do wina oczywiście, Boeuf Bourguignon, francuskie danie z wołowiny, pieczarek i oczywiście młodego wina.
Najlepiej komponują się w zestawie.

Chętnych szczegółów tej tradycji odsyłam do internetu. Nie będę powielać cudzych opisów.

Mogę tylko powiedzieć, że mam takie miejsce. Niezwykłe, z klimatem, dobrym jedzeniem, doskonałym winem i profesjonalną obsługą.

Nie muszę lecieć w świat, by poczuć się światowo. Bo przez żołądek do serca. A moje serce, poszukujące wciąż nowych wrażeń, dostaje na tacy to co dziś dostawali świętujący Beaujolais Nouveau Francuzi. Zapewne inne nacje również.

I tak butelka młodego wina sprawiła, że poczułam się cząstką europy.

Jutro może poniesie mnie jeszcze dalej.

Ale dziś W Starej Pralni doświadczyłam czystej przyjemności.
Przy lampce wina i z francuską piosenką w tle podróżowałam duszą na wzgórza pełne krzewów winorośli. Szybko, tanio i bezpiecznie, ale jakże światowo, romantycznie.

Teraz tylko poczekam, jak w lekkiej głowie, zainspirowanej młodym winem, urodzą się kolejne, lekkie, młode i ciut szalone pomysły.

Foto. Anna Bareja / W Starej Pralni

Komentarze