W Międzylesiu raj dla Piesiów

Bo bieganie jest od tego, żeby bawić się na całego.

Moja pani biega a ja razem z nią. Pilnuję żeby się nie zgubiła w lesie i jak sama mawia, żeby tyłek nie przyrósł do kanapy. Pilnowanie tyłka i kanapy załatwiam na bieżąco, bo ciągle domagam się zainteresowania. Pani mówi, że jestem namolna i upierdliwa. Pewnie tak jest bo ona ma zawsze racje, choć nie wiem co to znaczy upierdliwa. To chyba to samo co kochana, bo pomarudzi, pomarudzi a potem pogłaszcze, potarmosi i biegniemy ganiać za piłką.

No ale wczoraj to zrobiłam mi niespodziankę. Powiedziała, Nikusia jedziemy biegać z innymi pieskami. Nie wiedziałam ile tych piesków, bo najczęściej do towarzystwa mam jednego koleżkę takiego malutkiego, albo dwie koleżanki. Ale do nich nie jeżdżę samochodem, tylko zwyczajnie, łapkowo.

No więc raniutko wsiadłyśmy do samochodu, co samo już jest dla mnie doskonałą zabawą. Pani powiedziała, że ktoś jej kazał zabrać piesia do Międzylesia, więc ona mnie zabiera, bo może mi się spodoba

Jechałyśmy, jechałyśmy, a jak już dojechałyśmy to już się działo. Pachniało psimi smakołykami, i innymi pieskami. I tych piesków było tak dużo, że aż nie wiem ile. I każdy piesek miał swojego człowieka. Niektóre to nawet więcej niż jednego. Luksus jakiś normalnie. Duże były te piesy, a nawet bardzo duże i takie całkiem malutkie ciupelki. Wszystkie takie niespokojne bo może nie wiedziały po co do tego Międzylesia przyjechały.

Mnie pani mówiła, że jeszcze trochę i pobiegniemy. Nie mogłam się doczekać bo ten Międzyleś to taki las, tylko większy niż  mój.
A w ogóle to były tam takie pieski z wypożyczonym człowiekiem, tak na trochę tylko, na jedne dzień do pobiegania i spaceru. I  tak sobie pomyślałam, że z tym pożyczaniem to fajnie jest, bo lepiej mieć pożyczonego człowieka, niż żadnego. Najfajniej jest mieć jednak swojego własnego człowieka. Do spacerów, biegania i przytulania. I najlepiej z dużym łóżkiem, żeby i piesek się zmieścił. ( tak od czasu do czasu).

Bo człowiek i pies to taka para, że nikt lepszej nie wymyślił. Są tacy co kombinują z kotem, ale ja mądra jestem i wiem, że kot to kot i do biegania na przykład się nie nadaje.

No więc przyszedł ten moment, kiedy zaczęłyśmy sobie biec. Biegły inne pieski z człowiekami. Super, przez las biegłam i nawet pani nie kazała wolniej bo dawała radę. Powiedziała, że ja tu rządzę i pobiegniemy moim tempem. Bo, że dużo stresu i takie tam. I nawet miski po drodze były z wodą. W naszym lesie nie ma i piątkę trzeba o suchym pysku przelecieć. I Biegły te pieski, małe i duże i kudłate. I miały radochę jak ja. Tylko jeden nie miał. Położył się w krzaczkach i dyszał. Może za szybko pobiegł, albo nie wytrenowany był i pan doktor od zwierzaków pojechał do niego do lasu. Mam nadzieję, że wyzdrowieje. Nie wszystkie pieski mogą biegać od razu tak daleko. Ja mogę bo lubię, i moja pani chyba też, bo przecież dotrzymuje mi kroku i biegamy codziennie.

I tak mi szybko się przebiegło przez ten Międzyleś, że nie zauważyłam kiedy. A jak już zauważyłam to okazało się, że okropnie głodna jestem. I była niespodzianka. Dla mnie, bo moja pani dostała tylko banana, a ja całą masę smakołyków. Podobno od sponsorów. ( Sponsor to taki co kocha piesy bardzo i daje im dobre rzeczy). No więc pożarłam te swoje smakołyki od razu w samochodzie ( zupełnie nie jak dama) bo już nie mogłam wytrzymać. Były pyszności. Dla takich pyszności, to ja mogę codziennie takie piątki biegać. Albo i dziesiątki. Ale pani mówi, że jak na pierwszy raz to piątka wystarczy a za rok się zobaczy.

No więc podobało mi się. I nawet po południu usiłowałam namówić panią na kolejną przebieżkę, albo przejażdżkę. Nie dała się namówić. Dzisiaj.

Jutro spróbuję, znowu. Bo bieganie jest fajne. A bieganie z własnym człowiekiem to podwójna przyjemność.

To mówiłam ja, Nikusia.

Komentarze