Biegając trzeba się czasem ubrudzić

Biegam bo… czasami nie chodzi zupełnie o kilometry. Chodzi o zabawę, uśmiech, relacje.

A że jest start, meta, medal? Znaczy był bieg. Co prawda bieg to za duże słowo, ale trochę tego truchtania było. W zabawowe,j kolorowej, rodzinnej atmosferze.

Z przyjemnością patrzyłam na rodziny z małymi, ciut większymi i jeszcze większymi dziećmi. Wszyscy z niesamowitą energią obrzucali się kolorowymi proszkami. Miało być kolorowo. Miało być głośno. Ze śmiechem i w grupie.

Tu nikt nie miał wątpliwości, że dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe. A The Color Run dał wszystkim okazję, by sobie o tym przypomnieć.  No i pięć kilometrów biegu, marszu, spaceru. Jak kto chciał.  Piękny Dzień Dziecka. Słoneczny, rodzinny.

Ja też wypuściłam „na plac zabaw” moją wewnętrzną małą dziewczynę. I była zadowolona.

Zwłaszcza kiedy domyła się po tych wszystkich kolorach.

Była przygoda. Może nie biegowa, ale zdecydowanie zabawowa.

Bo przecież bieganie ma przynosić radość.

Komentarze