
Zima sprzyja depresji. Zima sprzyja katarowi. Zima sprzyja zakopaniu się pod kocem i użalaniu się. Nad sobą, pogodą, światem, globalnym ociepleniem.
W samotności ponoć trzeba czasem pobyć dla higieny psychicznej, by zgłębić jestestwo swoje i huk wie co jeszcze jest tam do zgłębienia.
Stefan się wkurza. On tej głębi pod futerkiem zbyt wiele nie ma. Może się w niej zagłębić przez jeden wieczór, a potem zawraca głowę.
Do ludzi wyjdź, powiedział w szare popołudnie Stefan. Skrzyknij kogoś, w chińczyka pograjcie.
Stefanku, gdzie ja się będę po nocy ciągała. Ciemno już, prawie wieczór.
Puknij się babo w ten swój rudy… i tu się ciut zawiesił. I jego uszate szczęście.
Jaki wieczór, jakie ciemno! Co ty w pustelni mieszkasz? Na skraju lasu, bez drogi, latarni i na upartego komunikacji miejskiej? Jakąś mentalną godzinę policyjną sobie nałożyłaś? Spoko, zgoda. Tylko jak swój puchaty ogonek kocham, nie o szesnastej! Rusz się, wyjdź, zadzwoń. Załóż czapkę i buty. Przygoda czeka.
Popłynąłeś Stefanku z tą przygodą. Ja nie jestem jakaś jej mać powsinoga. Powaga w moim wieku wskazana, fotel bujany jakiś kupić, robótkę na drutach udziergać.
Próbowałam się bronić, choć właściwie przyznawałam króliczkowi rację.
Co te jesienno-zimowe wieczory zawiniły, że ciemne one. Mają jednak swój klimat.
Jakby tak jakieś ciasto upiec, dzban herbaty i babski wieczorek?
Wywlec te zakopane pod kocami znudzone dziewuchy?
A może gdzieś w miasto?
Na ulicach piękne dekoracje, świąteczne jarmarki i grzane wino na ulicach. Magiczny czas. Nie ładnie ograbiać duszy z doznań estetycznych.
Bo jakby się dobrze przyjrzeć to możliwości na ciekawe spędzenie ciemnego popołudnia jest wiele.
Wkładam więc palto, czapkę z bąblem i zgłaszam Stefanowi, że wychodzę.
To jeszcze zanim wyjdziesz, wyjmij z lodówki dwie butelki soku z marchewki. Będę miał gościa. Ja wiem od zawsze, że życie nie jest zabawne w pojedynką.
Stefan miał znowu rację. W kupie raźniej, weselej i cieplej. Jeśli nie w stopy, to na pewno na duszy.
Komentarze