Uczuć policzyć się nie da

Chodzenie do kina bywa niebezpieczne. Może skończyć się przemyśleniami lub rozpadem związku.

To nie żart. Dwie osoby, dwie tak skrajne opinie, że bardziej tych biegunów oddalić się nie da. I w środku ja, utrzymująca przekonanie, że jednak lubię proste filmy. Tam gdzie człowiek jest człowiekiem, kosmita kosmitą, i czasami tylko dla dobra fabuły wchodzą w nierozerwalny symbiotyczny związek. I wtedy wszystko jest na swoim miejscu.

„Siedem uczuć”, to film zdecydowanie mądry, ambitny i wbrew pozorom wcale nie śmieszny. No może chwilami zabawny. Dla mnie zbyt prawdziwy, zbyt smutny.

Jako matka z wyboru, a pedagog z wykształcenia, lubię dzieci. Takie małe człowieczki z własnym sposobem postrzegania świata, wrodzoną empatią i kreatywnością. Z prostym podziałem na lubię/nie lubię, chcę/nie chcę, dobre/złe.
Ten najprostszy na świecie ogląd zmienia się w kontakcie z dorosłymi.
Starszym rodzeństwem, rodzicami i o zgrozo szkołą.

Szczęśliwe dzieciństwo to absurd. Drobne zjawiska urastają do rangi kosmicznych katastrof, przez które wali się nie scementowany jeszcze na stałe, młody świat. Wartości przejmowane ze świata dorosłych, sprzeczne z reguły na poziomie mówięjedno/robiędrugie, budują krzywe fundamenty.

Po wyjściu z kina, zastanawiałam się jakie traumy zafundowałam własnym dzieciom. Co zawaliłam w imię ich przyszłości i dla ich dobra. Gdzie byłam niespójna pomiędzy wyznawanymi i przekazywanymi werbalnie zasadami, a podejmowanymi działaniami.

Kiedy popatrzeć tak po hardcorze, prześledzić biografie wielkich złoczyńców, seryjnych morderców, psychopatów, to źródła ich patologii doszukiwano się w dzieciństwie. W zaburzonych rodzinnych relacjach, traumatycznych zdarzeniach, szykanowaniu przez rówieśników.

Lista krzywd jakich doświadczają dzieci to nie tylko klapsy, paski i inna przemoc fizyczna.

Krzywdząca jest ambicja rodziców, zmuszanie do odpowiedzialności za młodsze rodzeństwo, obojętność.

Dobre dzieciństwo nie kończy się latami terapii w dorosłym życiu.

Wracając do filmu, nie oceniam, nie wartościuję.

Myślę tylko ze smutkiem, że ci którzy powinni coś zmienić w swojej relacji z dziećmi filmu nie obejrzą. Jeśli obejrzą to nie zrozumieją, traktując jak komedię i wyśmiewając świat młodych/starych bohaterów.

Mimo wszystko, film zobaczyć warto. Emocji doświadczymy z pewnością kilka.

Komentarze