
O co chodzi z tą pasją? Miłością do sztuki, muzyki, kina?
Pytanie w sumie retoryczne, bo miłości, jaka by nie była, nie trzeba tłumaczyć. Uzasadniać czy racjonalizować.
I niby ja to wszystko wiem. Rozumiem i akceptuję to co mnie pociąga i sprawia, że czuję się bogatsza wewnętrznie.
Czasem jednak dostaje od moich fascynacji emocjonalnego kopa. Porcja endorfin tak wielka, emocje tak silne, że nie wiadomo kiedy łzy radości i szczęścia wypływają niekontrolowana falą.
Może to śmieszne i niezrozumiałe dla tych, co emocjonalny płaszcz mają głęboko ukryty, bądź przetarty doświadczeniami tak, że prawie go nie ma. Mój emocjonalny pancerzyk cienki jest i wrażliwy. Lubie go takiego i właśnie taki chcę mieć.
Bilet na koncert Within Tempation czekał w szufladzie osiem miesięcy. To muzyka mojego wewnętrznego świata. To miał być mój trzeci koncert i wiedziałam, że jakkolwiek będzie, to będzie super. Nie wzięłam jednak poprawki na zmieniony przez ostatnie lata, za sprawą doświadczeń i przeżyć, poziom wrażliwości.
Nie będę opisywać muzyki, bo każdy ma do niej osobisty miernik. Nie przekażę jak niezwykły seans wizualny towarzyszył muzyce, bo tą kompilację trzeba zobaczyć by poczuć.
Mogę tylko powiedzieć, że warto się czasem odkryć. Uchylić pancerz chroniący przed przykrościami, jakie są udziałem codzienności.
Zaryzykować wzruszenie, otworzyć serce i głowę na muzykę. Ona tam ma właśnie trafić. Przez uszy i oczy wlać do wnętrza wiarę w to, że nie wszystko w życiu jest szare i trudne.
Bywają zjawiska piękne i to dla nich warto borykać się z ta szarą strefą. Bo przyjdzie chwila, na którą damy sobie zgodę. Poświęcimy pieniądze i czas. I przeżyjemy kilkadziesiąt niezwykłych minut.
Takich, które na długo zapadną w pamięć, głowę i serce.
Komentarze